WIOSNA 2000
ARKA GDYNIA-KAŁTYK REDŁOWO
Derby zaplanowane były na niedzielę i był to ostatni ważniejszy mecz na naszym stadionie, który banda złodziei z miasta sprzedała jakimś innym złodziejom. Tak do końca to nie wiadomo nic o tym stadionie, poza tym, że już go nie mamy. Dzień przed meczem przyjeżdża kilka naszych zgód, z którymi już tradycyjnie w kilku punktach miasta trwają imprezy. W dzień meczu patrolujemy autami miasto, ale leszczy tradycyjnie zero. Zbiórkę też mieli fajną, bo w restauracji na własnym stadionie, która była otoczona przez policję, a podjeżdżali tam taksówkami. Ciekawe, który z nich tym razem zadzwonił i poinformował psiarnię o tym, gdzie się zbierają. Już oni wiedzą o tym chyba sami najlepiej. Oczekiwania na tych śmierdzieli nie przyniosły żadnego skutku. Mimo, iż po naszych zdecydowanych żądaniach policja i działacze Arki udostępnili obiekt dla fanów obu drużyn, to okazało się po prostu, że coś takiego jak Kałtyk gra samo dla siebie, bo kibiców oni nie posiadają. Szkoda że nie przyszli, bo ochronę obiektu stanowiliśmy my i dobrze byśmy się nimi zaopiekowali. Z nami na tym meczu były takie ekipy jak: Cracovia 15 osób, Lech-8, Gwardia Koszalin-10, Zagłębie Lubin-8. Na meczu było ponad 3 tysiące sympatyków Arki, których być może zachęciły ulotki, których kilka tysięcy rozdaliśmy na ulicach i knajpach. Jak na trzecią ligę i brak przyjezdnych, ta liczba nie jest chyba zła.
GWARDIA WARSZAWA-ARKA GDYNIA
W Warszawie już tradycyjnie nie pojawiliśmy się.
ELANA TORUŃ-ARKA GDYNIA
Do Torunia zamówiony był autokar, który niestety nie przyjechał. W zanadrzu pozostał pociąg, którym wyruszyły 24 osoby, niestety w asyście mundurowych. Trochę osób zachowało się śmiesznie i z braku autokaru nie pojechało. Podróż minęła spokojnie. Na miejscu, na stadionie dołącza do nas 6 fanów Lecha Poznań. Na meczu nic się nie działo, a młyn Elany, jak na nich, prezentował się całkiem przyzwoicie, ale tylko pod względem ilościowym. Zachowanie i przyśpiewki jak na chamów małorolnych przystało. Nic dziwnego, bo teraz zrobili sobie układ z dziećmi z Bałtyku i mają od kogo pobierać cenne nauki. Zaprezentowali nam dywan z szali Apatora, GKS-u Katowice i cały czas wyzywali nas i Apator. Jak sami podają było ich 198 +27 KS Myszków + 2 Ruch Chorzów. Pokazali szczyt swojej inteligencji, śpiewając co chwilę o miłości do Ruchu i paląc szal Apator-Ruch. Po meczu Lech i kilku z nas odłącza się- jedziemy (Arka) przez Poznań na Polonia Bytom-Lechia Gdańsk, który był następnego dnia. Reszta w Bydgoszczy spotyka Zawiszę. Mówili, że chcieli zrobić jakąś zasadzkę, ale rozgoniły ich psy. Dalsza podróż minęła spokojnie.
POLONIA II WARSZAWA-ARKA GDYNIA
Niestety, na własną zgodę do Warszawy też nie udało nam się sprężyć. Nas zero. Inna sprawa, że mecz zrobili w czwartek.
CARTUSIA KARTUZY-ARKA GDYNIA (P.P.)
Zameldowało się nas tam PKS-em i samochodami 40 osób, w większości z okolicznych fan clubów. Główna ekipa w tym czasie była w 50 osób na Polska-Finlandia w Poznaniu. Na stadion wjeżdżamy w większości przez bramę bez biletów i gonimy chamów z trybuny krytej. Potem był już spokój, bo Kartusia nie przyszła na ten mecz żadną zorganizowaną grupą. Aż do karnych, z pominięciem pierwszej połowy, prowadzimy bardzo dobry doping. Warto odnotować, że dopiero na karne pojawił się na stadionie jeden radiowóz z załogą w sile dwóch osób, z czego jeden członek załogi to psiarka.
CHEMIK BYDGOSZCZ-ARKA GDYNIA
Ten mecz wypadł w środę, trzeciego maja. Już na starcie zepsuł się autokar i z około dwu godzinnym opóźnieniem wyruszyliśmy z Gdyni. Przez to też kierowca nie dostał całej sumy za przejazd. Na rogatkach niestety przejmuje nas psiarnia, której najwyraźniej się nudzi, bo jak powiedzieli, czekali na nas... od ósmej rano. Gratulujemy pomysłowości. W wyniku wykonania przez stróżów prawa "czynności służbowych" na mecz spóźniamy się 20 minut. Na sektorze spotykamy 19 fanów Lecha Poznań z Piły, którym dziękujemy za przybycie. Jest też Zawisza, ale trudno stwierdzić ilu. Na meczu spokój ze względu na dużą ilość policji. W Bydgoszczy melduje się nas w sumie 34 osoby. Jeden, który przyjechał sam, miał sparing z jakimś młodym bokserem z Zawiszy i pojedynek ten przegrał. Był to jednak zwykły sympatyk naszego klubu, a nie żaden chuligan. Po meczu nasza propozycja ustawienia się z Zawiszą, na co oni odmawiają, tłumacząc się brakiem aut. Zasadzkę robi Lechia, ale trochę późno informują nas o trasie, jaką mielibyśmy jechać, aby ich spotkać i generalnie z naszej winy do spotkania nie dochodzi. Zaraz po przyjeździe do Gdyni oddzwaniamy z taką samą propozycją, jednak tym razem odmawiają oni.
CERMAG OPALENIE-ARKA GDYNIA (P.P)
Do tej wioski wyruszamy busem. Niestety, co już się stało naszą niechlubną tradycją, spóźniamy się około 20 minut. Na miejscu spotykamy już naszych z Tczewa i Gniewu i razem jest nas około 15 osób. Wiocha ta leży 4 kilometry od Kwidzyna, ale spodziewanej Legii z Kwidzyna nie zaobserwowano. Policja zabiera nam sprzęt, ale po meczu go nam oddaje! Przez cały mecz dopingujemy naszych piłkarzy, za co ci odwdzięczają się nam awansem do kolejnej rundy regionalnego Pucharu Polski. Warto jeszcze wspomnieć o miejscu, w którym odbywał się ten mecz. Była to trawa, odgrodzona od widzów tasiemką, obok rosły łuny zboża, a za jedną z bramek był wał, za którym przepływał prom na drugą stronę Wisły. Wszystko to na tle kominów z kwidzyńskiej fabryki papieru. Dobrze, że chociaż smród nie dochodził.
KASZUBIA KOŚCIERZYNA-ARKA GDYNIA
Na sektorze zameldowało się nas 145 osób. Kilkunastu siedziało także po drugiej stronie z miejscowym fan-clubem Arki. Podróż odbywała się jak zawsze do Kościerzyny - pociągiem i samochodami. Przez całą drugą połowę doping. Ekipa była dobra, jak na taki wyjazd. Przez cały dzień było spijanie po Kościerzynie browarów. W drodze powrotnej w pociągu śpiewy i ciągłe utarczki z psami.
ZATOKA BRANIEWO-ARKA GDYNIA
Na ten mecz miał być autokar, ale wiara zachowała się niepoważnie deklarując przyjście, a pokazali, że mają klub w dupie. Inna sprawa, że ten autystyczny kierowca jak zobaczył, kto stanowi ewentualny skład wycieczki, nie wiadomo czemu uciekł. Wyruszyliśmy więc w 9 osób pociągiem. Z nami jechało 4 policjantów, ale zachowywali się całkiem normalnie. W Malborku zmieniamy środek transportu na taksówki. Nie chcieliśmy tak małą liczebnie grupką kozakować podczas przesiadki w Elblągu. Inna sprawa, że czas najwyższy aby pojechać tam pociągiem. Po dojechaniu samochodowych i dojściu kilku osób z miejscowego fan-clubu jest nas około 20 osób. Trochę dopingujemy nasz zespół. W przerwie gramy sobie na głównej płycie w piłkę, co trochę się nie podoba miejscowym chamom, ale tylko tyle mogli zrobić, że im się nie podoba. Na meczu dajemy także słowny wyraz dezaprobaty wobec decyzji odebrania nam przez kurewskich włodarzy i złodziei stadionu Arki. Najważniejsze jednak, że jest klub i jego najwierniejsi kibice. Po meczu różnymi sposobami wracamy bez przygód do Gdyni.
GRYF WEJHEROWO-ARKA GDYNIA (P.P.)
W tym sezonie pojawiło sie nas o połowę mniej niż w poprzednim, bo tylko 50 osób. Odpadliśmy po kompromitującym 3:0 dla miejscowych. Żenada pod każdym względem.
LEGIA II WARSZAWA-ARKA GDYNIA
Na ten mecz wyruszyliśmy dwoma autokarami. Byłoby nas zapewne więcej, ale była to środa. Ekipa była oczywiście doborowa, ale trochę mniej liczebna i słabsza od tej, która rozwaliła Legię na Ursusie Warszawa. Podróż mija bez większych przygód, na oglądaniu kaset video. Pod Warszawą spotykamy się z naszymi przyjaciółmi z Lecha, Cracovii i Polonii Warszawa. Po krótkiej naradze decyzja jest jednoznaczna - wbijamy się im na tą ich "Żyletę". Omijając policyjną eskortę, która na nas czekała, parkujemy w okolicach Torwaru nasze autokary i samochody. Ze sprzętem ruszamy pod stadion, widząc jednak w oddali dużo psów, wyrzucamy go. Wyłamując bramę wjeżdżamy na "Żyletę". Niestety okazuje się, że cały stadion jest pusty, oprócz krytej, gdzie zasiadło około trzech i pół tysiąca legionistów, których raczej mecz rezerw Legii w ogóle nie interesował i wiadomo było po co przyszli na to spotkanie. Legia, widząc nas na ich odwiecznym sektorze, zaczęła wybiegać z krytej trybuny na plac przed kasami. Tam też doszło do decydującej rozgrywki, bo od razu pośpieszyliśmy im na spotkanie. Najpierw Legia zarzucała nas tradycyjnie różnego rodzaju sprzętem, od krzesła zaczynając, a na granacie z gazem kończąc, postrzelali też sobie z jakichś rakietnic, po czym jak w nich wjechaliśmy to wszyscy zaczęli uciekać na różne strony. Jedni z powrotem na trybunę, reszta w okolice Torwaru. Miłośników zwiedzania hali Torwar wyłapaliśmy i pięciu na mecz już nie wróciło. Potem wróciliśmy sobie znowu na "Żyletę", bo dalszy pościg za Legią nie był możliwy ze względu na psy, które odgradzały drogę, gdzie uciekła większość Legii. Kiedy byliśmy na "Żylecie", Legia wjechała w jakieś tysiąc osób na boisko. Nawoływali abyśmy przeskoczyli prawie 10-metrowy płot. Debile, ciekawe czemu chwilę wcześniej wszyscy uciekali spod własnego stadionu. Następnie zostaliśmy przez psy usunięci za wał za trybunami (podobno na żądanie sędziego, który już wznowił mecz), a Legia toczyła niezłe walki z policją. Około godz. 21, po spisaniu, sfilmowaniu i przejściu lekkiej ścieżki zdrowia, odjeżdżamy sobie do swoich miast. Ostatecznie było nas 100 +50 Lech +30 Cracovia +2 Gwardia Koszalin. Był to super wyjazd.
GRANICA KĘTRZYN-ARKA GDYNIA
Na ten mecz miał być bus, ale trzy osoby zachowały się jak leszcze, nie przychodząc na niego, przez co musieliśmy jechać taksówką, a jedna osoba pociągiem. Na miejscu dojechały autem jeszcze dwie osoby z naszego fan-clubu Braniewo. Razem było nas więc tylko siedem osób. Młyn miejscowych to jakieś 30 osób. Nawet nieźle wyglądali, większość starsi i łysi. Na meczu pilnowało nas 20 transporterów i armatka wodna. Trochę dużo, biorąc pod uwagę naszą skromną liczbę. W drugiej połowie pojawiła się, jak się później okazało... Legia Warszawa. Tak inteligentnie nas jednak oglądali, że oczywiście zaraz się kapnęliśmy o co chodzi, długo nie wiedzieliśmy tylko co to za załoga. Po meczu wracamy na różne sposoby do Gdyni. Trzy osoby wracały z piłkarzami i do tych trzech osób Legia postanowiła się ponapinać. Ścigali do Mrągowa autokar z piłkarzami, potem zrobili prezentację swojej siły i odjechali do Warszawy. Akcja na plus, za sam fakt, że chciało im się z Warszawy taki kawał jechać, ale ciekawe czemu się bawią w takie partyzanckie podchody, jak na wyjeździe jest siedem osób. Ich, jak się później okazało, było 25 osób, chociaż my widzieliśmy tylko trzy samochody. Trzeba przyznać, że z wyglądu sprawiali bardzo konkretne wrażenie. Była to ekipa "Teddy Boys". Najpierw jednak podstępem upewnili się (dzwoniąc do Gdyni), że praktycznie nikogo na tym wyjeździe nie ma, a dopiero potem złożyli nam wizytę.
STATYSTYKA LICZBOWA WIOSNY 2000
GOŚCIE W GDYNI: Sparta Brodnica 0 Pomezania Malbork 0 Okęcie Warszawa 0 Goplania Inowrocław 0 Pogoń Lębork 0 Wigry Suwałki 0 Kałtyk Redłowo 0 Dolcan Ząbki 0