Nie ustają spekulacje, kto poprowadzi Arkę w nadchodzącym sezonie ekstraklasy. Z nieoficjalnych źródeł wiadomo, że działacze prowadzą rozmowy z potencjalnymi kandydatami, tymczasem wypowiedzi prasowe Marka Chojnackiego świadczą o tym, że jest gotowy kontynuować swoją pracę nad morzem.
W ostatnich latach w Gdyni pracowali trenerzy o tak zwanych głośnych nazwiskach. Rozpoczęło się od Wojciecha Stawowego, który na koncie miał udaną przygodę z Cracovią oraz opinię fachowca od "przyjemnej dla oka piłki". Faktycznie początkowy okres jego pracy w Gdyni był usłany różami: utrzymał Arkę w ekstraklasie, w kolejnym sezonie drużyna prezentowała ciekawy, ofensywny styl gry i mimo widma degradacji za korupcję zgromadziła sporą ilość punktów. Pod wodzą Stawowego Arka grała w ofensywnym ustawieniu 4-3-3 i taki też był styl gry drużyny. Zachwycił on też Ryszarda Krauze, który obdarzył Stawowego nieograniczonym zaufaniem i dał wolną rękę w doborze zawodników do pasującej trenerowi koncepcji. To były jednak ostatnie tygodnie, kiedy mieliśmy okazję oglądać w Gdyni widowiska z prawdziwego zdarzenia, a wyniki 4:1 czy 3:0 nikogo nie dziwiły, choć trzeba przyznać, że były przeplatane licznymi porażkami. Kolejne miesiące to pasmo nawarstwiających się niepowodzeń. Zaczęło się od nadmuchania budżetu astronomicznymi podwyżkami dla wielu piłkarzy, którzy niekoniecznie na to zasługiwali. Ci zupełnie nie poradzili sobie w drugoligowych realiach, kompromitując siebie i nas w niejednym meczu. Trener Stawowy szybko poczuł, że "łaska kibica na pstrym koniu jeździ" i jak blisko jest od uwielbienia do nienawiści. Pogodzony z losem, jak się wydawało, złożył dymisję i musiał odejść.
W rolę ratownika wcielił się wcześniejszy asystent Stawowego - Robert Jończyk, który poradził sobie z presją i wygrał aż 7 z 9 meczów, co dało, po rozlicznych perypetiach, w ostatecznym rozrachunku awans. Jończyk to zaprzeczenie Stawowego - cichy, małomówny, ale rzeczowy i przede wszystkim mający niezły kontakt z piłkarzami, którzy wydawali się go szanować (w przeciwieństwie do niedawnej wizyty Jończyka w Lubinie). Legendą obrosły przecieki o tym, jakoby to Jończyk, a nie Stawowy ustalał wcześniej taktykę drużyny. Fakt faktem, że dokonał rzeczy niemal niemożliwej, uratował stracony sezon i należała mu się choćby szansa na pracę z Arką w ekstraklasie. Działacze jednak tego nie zrobili, zasłaniając się problemami Jończyka z brakiem licencji. Trener musiał odejść.
Niemal cała przerwa letnia przed minionym sezonem upłynęła na spekulacjach czy Czesław Michniewicz obejmie Arkę, czy jednak nie odważy się na ten ruch. Ostatecznie na początku lipca kontrakt został podpisany. Abstrahując od licznych zawirowań wokół klubu, wydawał się być to właściwy wybór i najlepszy z możliwych. Człowiek z regionu, medialny, uchodzący za wybornego motywatora i niezłego stratega. A jednak... Po świetnym starcie drużyna dostała zadyszki, a wiosna w wykonaniu drużyny Michniewicza okazała się być pasmem nieszczęść zwieńczonym klęską 0:3 w Łodzi. Trener popełnił co prawda sporo błędów, lecz starał się ratować sytuację, szukał rozwiązań, po meczu z ŁKS-em nie wytrzymał jednak presji i poddał się. Nie czas i miejsce na ocenę czy zdał sobie sprawę z fatalnego przygotowania Arki do rundy czy też uznał, że wyczerpała się formuła jego pracy, faktem jest, że i on zrezygnował w kluczowej chwili, podobnie jak kiedyś Stawowy. Z tą różnicą, że obecny trener Górnika Łęczna zostawił Arkę w krytycznej sytuacji, a Michniewicz jedynie w nieciekawej.
Ratownikiem został tym razem człowiek o znanym nazwisku, ale miernych dokonaniach trenerskich - Marek Chojnacki. I takie też okazały się umiejętności trenerskie symbolu ŁKS-u. Trzeba otwarcie przyznać, że Chojnacki jest trenerem po prostu słabym. Prowadzone przez niego treningi nie różnią się specjalnie od lekcji wf-u w szkołach sportowych, myśli taktycznej nie widać było w kluczowych meczach za grosz, a i z poważaniem u zawodników jest kiepsko, jak wieść gminna niesie. Dziwi nas zatem to, iż trener w oficjalnych wypowiedziach dla prasy zapowiada budowę drużyny na przyszły sezon. Oznacza to, iż nikt z zarządu klubu nie poinformował dotychczas go o planach podziękowania mu za wykonaną pracę z dniem 30 czerwca 2009r. Oczywistą sprawą jest, że nikomu tak nie zależy na losie Arki jak jej kibicom, nikt też obserwując co tydzień grę tej grupy piłkarzy i pracę trenera Chojnackiego nie potrafi ocenić tego lepiej. Zatem niebagatelne znaczenie ma nieoficjalna ankieta na klubowym forum, która jasno pokazała jakie są żądania kibiców Arki. Chyba żaden trener w Polsce nie ma tak małego poparcia wśród kibiców prowadzonej drużyny. Aż 91% głosujących chciałoby od lipca widzieć na stanowisku trenera Arki kogo innego i niech to będzie również wskazówką dla zarządu, że kierunek działań jest tylko jeden.
Analizując charakterystykę byłych trenerów Arki, grupę piłkarzy jaką będzie mieć przyszły trener do dyspozycji oraz cele jakie są przed Arką, dobrym rozwiązaniem będzie młody, inteligentny trener, ale który zdążył już udowodnić swój warsztat w innych klubach. W klubie szykuje się duża rewolucja kadrowa, odejdzie sporo doświadczonych piłkarzy i potrzeba kogoś, kto zbuduje wszystko od podstaw, nie będzie traktował Arki jako przystanku w swojej karierze (Michniewicz), nie będzie się bał stawiać na młodzież (Stawowy), ale będzie miał ze względu na swoją wiedzę i charakter poważanie u piłkarzy (Chojnacki). Czy ktoś taki jest na polskim rynku trenerskim? My kilka kandydatur widzimy, oby i działacze uznali za stosowne je dostrzec.
Źródło: własne