Ten dzień na długo zapamiętają rugbyści, działacze, kibice Arki, ludzie od lat związani z klubem, a także mieszkańcy Gdyni. Kto by przypuszczał, że po 14 latach od powstania drużyny, zawodnicy doczekają się własnego obiektu i to takiego z prawdziwego zdarzenia. Na nowy stadion rugbyści Arki czekali pięć lat. Właśnie wtedy po zdobyciu Klubowego Pucharu Europy (w 2005 roku, wcześniej Arkowcy zdobyli dwa tytuły mistrzowskie) prezydent miasta Wojciech Szczurek zapowiedział budowę nowoczesnego obiektu. Długo trwało, zanim słowa zamieniły się w czyny, ale przy ogromnej pomocy ludzi wspierających rugby w żółto-niebieskim wydaniu ostatecznie udało się. Nie sposób wspomnieć o wielkich zasługach przy tworzeniu tego projektu obecnego prezesa Arki - Jerzego Zająca oraz marszałka województwa pomorskiego, a jednocześnie prezesa Polskiego Związku Rugby - Jana Kozłowskiego. To w dużej mierze dzięki tym osobom, mamy, co mamy. Lista osób, które tworzyły klub od podstaw za czasów gry na Ejsmonda jest długa. Przedstawienie jej zajęłoby sporo czasu, a niewymienienie którejś z nich byłoby z naszej strony dużym faux pas. Nie mniej jednak wielki szacunek dla wszystkich chłopaków, którzy kilkanaście lat temu tworzyli potęgę kibicowską Arki, a dziś aktywnie uczestniczą w życiu klubu, ale także wciąż zostawiają mnóstwo zdrowie na boisku.

Mecz otwarcia Narodowego Stadionu rozpoczął się ok. godziny 17:40, ale samo spotkanie zostało poprzedzone innymi wydarzeniami. Na początku przed czterotysięczną widownią zaprezentowała się Orkiestra Reprezentacyjna Marynarki Wojennej, po której pojawili się młodzi adepci rugby - miniżacy, żacy, młodzicy, juniorzy, a także żeńska sekcja rugby. Następnie na boisko wyszli zawodnicy Arki i reprezentacji Polski, a także zaproszeni gości. Jako pierwszy głos zabrał prezydent miasta Wojciech Szczurek, któremu towarzyszyły... gorące oklaski. Zdecydowanie mniej ciepło przez gdyńską publiczność został przyjęty wiceprezydent Gdyni Marek Stępa, ale piłkarskich klimatów z rugby mieszać nie będziemy. Kolejną osobą, która miała okazje wypowiedzieć się był wiceminister Sportu i Turystyki Ryszard Stachurski (co ciekawe, pełniący ów funkcję od 4 lutego 2010 roku). Część uroczystą zakończył metropolita gdański Leszek Sławoj Głódź, błogosławiąc nowy obiekt, rugbystów obu drużyn, oficjeli i trzeba przyznać, że święconej wody nie żałował. Jeszcze przed rozpoczęciem meczu i odśpiewaniem hymnu państwowego, piłkę do gry z pozorowanego autu wprowadził prezydent Wojciech Szczurek, który spróbował sił będąc... młynarzem.

Sam mecz z pewnością nie stał na najwyższym poziomie. Warto dodać, że trwał on 60 minut. Reprezentacja Polski, złożona przede wszystkim z zawodników występujących w polskiej ekstraklasie rugby (wyjątkiem był rugbysta portugalskiej Benfiki - Stanisław Powała-Niedźwiecki) od pierwszych minut posiadała inicjatywę. Konsekwencją przewagi kadrowiczów były zdobyte pierwsze punkty na Narodowym Stadionie przez Grzegorza Jańca w 15. minucie spotkania. Skutecznym podwyższeniem popisał się Tomasz Stępień. Jeśli chodzi o Buldogów, to należy wspomnieć, iż trener Maciej Stachura zdecydował się na mocno eksperymentalny skład. Na pozycji łącznika ataku wystąpił Daniel Podolski, a nie Stanisław Kriczun, który w rundzie jesiennej na ligowych boiskach prezentował solidną formę. Ponadto na rwaczu zobaczyliśmy Rafała Kwiatkowskiego, który na co dzień gra na pozycji młynarza. Do swojej nominalnej pozycji - rwacza powrócił natomiast Sebastian Głuszek, który w tym sezonie grał na środku. W dzisiejszym meczu zadebiutowali rugbyści, którzy do klubu trafili zimą, a mianowicie wsppominany już Podolski, Marcin Wilczuk (1 linia młyna), Sergio Kvernadze (skrzydłowy) oraz Bakrui Czubinidze (środkowy ataku). Arkowcom gra nie układała się najlepiej, popełniali sporo błędów własnych, głównie w defensywie i pierwsza połowa zakończyła się prowadzeniem Biało-czerwonych 19:0. Po przerwie obraz gry nie zmienił się znacząco, a warunki wciąż dyktowali podopieczni Tomasza Putry. Postawa Arki pozostawiała wiele do życzenia, ale punkty udało się zdobyć. Przyłożeniem, a wcześniej indywidualną akcją na prawym skrzydle popisał się Kamil Siemionkowski. Niestety, próba podwyższenia przez Stanisława Kriczuna była nieudana. Premierowe spotkanie ostatecznie na swoją korzyść rozstrzygnęli reprezentanci Polski, wygrywając 33:5, ale nie wynik tego dnia był najważniejszy.

Niedzielny mecz, ale przede wszystkim okoliczności mu towarzyszące pokazały, że ciężka praca oddanych ludzi może doprowadzić do ogromnego sukcesu. I wcale nie potrzeba wielkich pieniędzy, by zrobić coś, z niczego. Przypomnijmy. Rugby Club Arka liczy sobie zaledwie 14 lat, a drużynę w Gdyni, mimo wielu przeciwności tworzyli KIBICE. Żółto-niebiescy mają na swoim dwa tytuły mistrzów Polski, pięć srebrnych medali i dwa brązowe, a także trofeum za Klubowy Puchar Europy z 2005 roku. A teraz do dyspozycji naszych zawodników doszedł nowoczesny obiekt i z niecierpliwością czekamy na kolejne sukcesy, a już wiosną odzyskanie tytułu najlepszej ekipy w kraju!

WIARA NASZĄ SIŁĄ!

PUNKTY:
Kamil Simionkowski 5
Tomasz Stępień 8, Grzegorz Janiec 5, Jakub Gruszczyński 5, Marek Płonka 5, Wojciech Łukasiewicz 5, Robert Kwiatkowski 5

RUGBY CLUB ARKA GDYNIA:
Ruszkiewicz, Wojaczek, Marcin Wilczuk - Andrzejczuk, Nowak - Rafał Kwiatkowski, Głuszek, Dąbrowski - Komisarczuk - Podolski, Malochwy, Denisiuk, Czubinidze, Kvernadze - Simionikowski, a także Bartkowiak, Kałduński, Jeliński, Moroz, Walczuk, Chromiński, Kriczun, Zembroń

REPREZENTACJA POLSKI:
Królikowski, Janiec, Kaszuba - Karpiński, Doroszkiewicz - Kowalewski, Płonka, Ławski - Piszczek - Stępień, Robert Kwiatkowski, Łukasiewicz, Mariusz Wilczuk, Jarosz - Gruszczyński, a także Salomonowicz, Powała-Niedźwiecki, Kędra, Grabski, Krzewicki, Pawelec, Kargol

WIDZÓW: 4000