Arka - Orkan 7:1 (Mawaye 24', Bożok 47' Trytko 53' 77' 82' Czoska 58' Sakalijew 84' - Vinicius 22')

 

Arka: Witkowski (46' Bledzewski) - Robakowski (46' Bożok), Szmatiuk (46' Pitchkolan), Ulanowski (46' Kalkowski), Bednarek (46' Brodziński) - Burkhardt (46' Czoska), Ława (46' Budziński), Mrowiec (46' Lubenow), Sokołowski - Tshibamba (46' Trytko), Mawaye (46' Sakalijew)

 

Orkan: Biecke -  Skwiercz, Urbaniak, Manuszewski (46' Stępień), Fera (58' Treppa) - Smarzyński (58' Dziubiński), Bodzak (46' Siemaszko), Prinz, Kłos (46' Laskowski) - Vinicius (80' Ilanz), Kazubowski (46' Cetnarowicz).

 


 

Pierwsza połowa to obraz nędzy i rozpaczy w wykonaniu Arki. Teoretycznie najsilniejsza jedenastka zagrała fatalnie, a dobrze grający Orkan uniemożliwiał skuteczne wymienienie kilku podań przez arkowców. W ogóle nie wykorzystywany po prawej stronie był Filip Burkhardt, a większość akcji przechodziła przez będącego bez formy Roberta Bednarka i Tomasza Sokołowskiego, który lepiej zagrał w drugiej połowie na prawej obronie. Wynik otworzył Vinicius po tym jak jeden z piłkarzy Orkana balansem ciała związał w środku pola Ławę i Mrowca i zagrał mu prostopadłą piłkę. Wyrównał atomowym uderzeniem Mawaye, ale nie zmienia to faktu że obaj czarnoskórzy napastnicy zagrali bardzo słabo. Mieliśmy też wrażenie, że nadal nie są zupełnie zgrani z resztą drużyny, często ich intencje mijały się z tym, co chcieli zrobić koledzy z drużyny. Orkan mógł podwyższyć ale Witkowski w świetnym stylu obronił rzut karny Fery.

 

 

 

Po przerwie obserwowaliśmy zupełnie inny obraz gry, o zmianie którego zdecydował przede wszystkim Przemek Trytko. Dziś pokazał znakomitą formę jaką imponował w rundzie jesiennej, był wszędzie, rozpoczynał (i często kończył) każdą praktycznie akcję, grał ostro i dyskutował z sędziami. Ambicją przewyższał sam całą drużynę z pierwszej połowy. Bilans trzy gole i asysta mógłby być lepszy, gdyby sędzia liniowy nie odgwizdał błędnie Sakalijewowi spalonego po podaniu Przemka. Z dobrej strony pokazał się też Paweł Czoska, którego często chwalił (i miał ku temu powody) trener Pasieka. Podobać się też mógł Sakalijew i kto wie czy to właśnie atak z drugiej połowy nie wyjdzie na Koronę za tydzień w piątek. Debiut w pierwszej drużynie Arki zaliczyli Amerykanin Aaron Pitchkolan, który zagrał na środku obrony, ale nie mógł pokazać co potrafi, bo Orkan był totalnie zepchnięty pod własne pole karne, oraz Marcin Kalkowski z drużyny Młodej Ekstraklasy, który też zagrał na pozycji stopera. Większość bramek Arka zdobyła, wykorzystując ten sam schemat, czyli prostopadłe podanie po ziemi za plecy obrońców, po których dwóch zawodników wychodziło na Kamila Biecke. Trzeba przyznać też, że Kamil dwukrotnie popełnił błąd odbijając piłki przed siebie. Aż dziwne, że tak rzadko w lidze próbują tak grać nasi piłkarze, choć oczywiście skala trudności jest wyższa. Ponadto arkowcy ćwiczyli wysoki pressing, z którym Orkan nie mógł sobie zupełnie poradzić. Oby także w lidze te elementy zadziałały jak należy.

 

 

 

Mecz z trybun obserwowali Łukasz Kowalski, Tadas Labukas i Mateusz Siebert. Tadas jest po meczu z Lechem poobijany i dopiero dochodzi do pełnej sprawności, natomiast Mateusz Siebert wraca do treningów po kontuzji kolana i jego występ z Koroną stoi pod znakiem zapytania.