Dziennik Bałtycki

Arka za późno zaczęła grać

Powtórki z wiosny nie było. Piłkarze Arki nie wygrali w Lubinie. Tym razem lepsze było Zagłębie, a gola na wagę zwycięstwa zdobył już w  piątej minucie meczu Arkadiusz Woźniak. W przerwie sobotniego spotkania w  Lubinie doszło do awarii oświetlenia, a piłkarze wznowili grę po 55-minutowej przerwie.

Zanim jeszcze na dobre rozpoczęło się to spotkanie, żółto-niebiescy przegrywali 0:1. Najpierw Michał Płotka tak niefortunnie próbował zagrać głową, pod presją Djokicia, że strącił piłkę głową w kierunku własnego pola karnego. Tam Maciej Szmatiuk puścił piłkę w kozioł i nie zdążył już zareagować, gdy nadbiegający Arkadiusz Woźniak mocnym strzałem nie dał szans na skuteczną interwencję Norbertowi Witkowskiemu...

Gol na początku spotkania zapewnił gospodarzom minimalne zwycięstwo, choć podział punktów byłby bardziej sprawiedliwy.
Nadal najsłabszą stroną podopiecznych Pasieki jest skuteczność, ale trudno żeby było inaczej, skoro w sobotę zawiedli obaj środkowi pomocnicy.

 

Gazeta Wyborcza Trójmiasto

Arka zawiodła w Lubinie

Nie tak to miało wyglądać. Piłkarze Arki Gdynia jechali do Lubina podtrzymać dobrą passę, ale słabą grą i nieporadnością w ofensywie mocno rozczarowali

Chyba nikt z uczestników ani widzów meczu Zagłębia Lubin z Arką Gdynia nigdy wcześniej nie brał udziału w tak przedziwnym widowisku. W czasie przerwy na wybudowanej za około 130 mln złotych i otwartej niedawno Dialog Arenie nagle zgasło światło. I w żaden sposób tej niespodziewanej awarii nie można było usunąć. - Zapalają się lampy nad trzema trybunami, a gdy organizatorzy próbują włączyć światło nad czwartą, wówczas system oświetleniowy "wybija" i wszystko gaśnie - tłumaczył Jerzy Lula, obserwator PZPN.

Piłkarze obydwu zespół w  szatniach czekali na rozstrzygnięcie, ale większość z nich była przekonana, że mecz zostanie przełożony na niedzielę. Jednak stanowczo na taki scenariusz nie chcieli się zgodzić przedstawiciele telewizji Orange Sport oraz Canal Plus.

 

Andrzej Czyżniewski, dyrektor Arki
Jestem mocno zawiedziony postawą niektórych zawodników, których gra i popełnione błędy na poziomie ekstraklasy nie mają prawa się zdarzać. Po meczu długo siedziałem na trybunach i szukałem przyczyny tak słabej postawy naszego zespołu, szczególnie w pierwszej połowie. Po przerwie nie schodziliśmy praktycznie z połowy przeciwnika, ale tak powinniśmy grać przez 90 minut, a nie tylko połowę meczu. Teraz mamy dwa tygodnie spokojnej pracy i dużo czasu na znalezienie przyczyny tego słabego występu. Wierzę, że z  Widzewem będzie zdecydowanie lepiej.

 

Gazeta Wyborcza Wrocław

Uśmiech fortuny: Zagłębie wygrało z Arką

Zagłębie zagrało przeciętnie, ale strzelenie jednej bramki i  odrobina szczęścia wystarczyły do pokonania Arki. Ze względu na awarię światła mecz trwał prawie trzy godziny.

Do przerwy mecz był słaby. Arka nie stwarzała żadnego zagrożenia i  prezentowała się wyjątkowo mizernie. Zagłębie, mimo że nie grało lepiej, mogło zdobyć co najmniej jeszcze jedną bramkę - w sytuacji sam na sam Osmanagić trafił w nogi Witkowskiego.

W drugiej połowie -  po aż godzinnej przerwie - Arka rzuciła się do ataku i osiągnęła zdecydowaną przewagę. Goście atakowali głównie skrzydłami, gdzie niezłe zawody rozgrywali Bożok oraz Glavina. Dużo agresji w ofensywę Arki wniósł "szarpiący" Labukas. Ale z tej przewagi gdynian niewiele wynikało. Goście posiadali piłkę, jednak nie dochodzili do pozycji strzeleckich. Mieli z tym ogromne problemy, gdyż lubinianie bronili się praktycznie całym zespołem. Arka atakowała, a gola w tym fragmencie gry powinni zdobyć miejscowi. Po jednej z kontr Grzegorz Bartczak doskonałym prostopadłym podaniem wyłożył piłkę Woźniakowi, który w sytuacji sam na sam strzelił lekko i Witkowski zdołał wybić piłkę.

 

Gazeta Wrocławska

Miedziowi wygrali po raz pierwszy w sezonie

To nie był normalny sobotni wieczór. To był mecz Zagłębia. I  jeśli kto myśli, że mówimy o zaledwie 90 minutach, jest w błędzie. Mecz trwał trzy godziny. Miedziowi wygrali po raz pierwszy w sezonie. Skromnie - 1:0.

A dlaczegóż to widowisko trwało aż nadto?! Tuż po I połowie doszło do usterki systemu komputerowego, który zarządza słupami oświetleniowymi na Dialog Arenie. Organizator meczu rozpatrywał nawet pomysł przeniesienia II połowy spotkania na niedzielę, ale ostatecznie udało się wznowić bój po prawie godzinnej przerwie!

Szczególnie smakowite jest to, co działo się w trakcie antraktu. Kibice błysnęli łebskimi pomysłami: to skandowali: Prezesie, zapłać rachunki!, to zainspirowani Jurkiem Owsiakiem rozpalili światełko do nieba w wersji komórkowej. Zapewne ktoś za całe zamieszanie będzie musiał intensywnie świecić... oczami.

Jakby zabawy było mało, tuż przed włączeniem oświetlenia spiker uderzył w  nośne słowa: Nie będziemy już nic grać (puszczać muzyki chyba -  red.). Nie będziemy ryzykować, że znów światło zgaśnie.

Arka pogroziła palcem Zagłębiu w doliczonym czasie gry. Najpierw Marcin Budziński strzelił tuż obok bramki, po chwili Csaba Horvath niefortunną interwencją przypadkowo trafił w poprzeczkę własnej bramki. Kibicom serce podeszło do gardeł. A w ostatniej akcji meczu po rzucie rożnym głową strzelał Maciej Szmatiuk. Bojan Isailović z dużą sprężystością, końcami palców wygarnął piłkę nad poprzeczkę. Klasowy piłkarz.

Przegląd Sportowy
Chociaż goście nabrali w drugiej połowie wigoru, zasłużone pierwsze w tym sezonie zwycięstwo, odniosło Zagłębie Lubin, które w meczu 4. kolejki ekstraklasy pokonało Arkę Gdynia 1:0. Bramkę strzelił Arkadiusz Woźniak.

Dla lubinian sobotni "mecz przyjaźni" był świetną okazją do przełamania niemocy i odniesienia pierwszego zwycięstwa w tegorocznych rozgrywkach. W  drużynie zabrakło jedynie odsuniętego od pierwszego składu Michała Stasiaka, a goście na Dialog Arenie pojawili się w niemal najsilniejszym składzie.

Dłuższa przerwa w braku oświetlenia nie pomogła podopiecznym trenera Dariusza Pasieki, którzy nie mogli znaleźć recepty na dobrze broniących się lubinian. Gospodarze nie zamierzali zwalniać tempa i kilkukrotnie zagrozili bramce strzeżonej przez Witkowskiego. Po raz kolejny wspaniałą szarżą popisał się Woźniak, ale w pojedynku "jeden na jednego" ponownie lepszy okazał się bramkarz gości.

Do bardziej energicznych ataków Arka zerwała się dopiero w końcówce i niewiele brakowało, a przyniosło by to efekt w  postaci gola samobójczego dającego gościom upragniony remis. Już w  doliczonym czasie gry, w dużym zamieszaniu pod bramką Csaba Horvath po niefortunnej interwencji trafił bowiem w spojenie słupka z poprzeczką.