15 tysięcy osób zwiedziło nowy stadion Arki

15 tysięcy osób odwiedziło w Dniu Otwartym budowany w  Gdyni stadion piłkarski. Swoje mecze rozgrywać będzie na nim występująca w ekstraklasie Arka oraz grający w drugiej lidze Bałtyk. Pierwsze spotkanie ma się odbyć w lutym przyszłego roku.

"Chcemy, aby pierwsze spotkanie rozgrywane było +na serio+. Uznaliśmy, że zapraszanie renomowanych europejskich klubów nie ma sensu. Za przyjazd trzeba im zapłacić sporo pieniędzy, a z reguły i tak występują one w rezerwowych składach" - wyjaśnił zastępca dyrektora Gdyńskiego Ośrodka  Sportu i Rekreacji Dariusz Schwarz.

Nie udało się jednak uniknąć architektonicznych niedociągnięć. Powszechnej krytyce poddano fakt zamontowania na trybunach aż 50 słupów podtrzymujących dach, które znacznie ograniczają widoczność. Sporo do życzenia postawia również długość dachu, który nie zakrywa wszystkich miejsc siedzących. Z kolei w szatniach wyżsi piłkarze będą musieli, zwłaszcza w miejscach, gdzie zamontowano szafki, uważać na głowy.

 

 

Joseph Mawaye show

Kiedy piłkarze Dariusza Pasieki wygrali z  rozpędzoną Jagiellonią Białystok (1:0), w Gdyni panowała euforia, bo tak grającej Arki nie pamiętali jej najstarsi kibice. Żółto-niebiescy zagrali perfekcyjnie pod każdym względem, ale kilka dni później w klubie usłyszeliśmy "że takiego meczu Arka w  obecnej formie długo nie powtórzy". Mecz najlepszy od lat, zamiast stać się poglądową lekcją, miał stać się piętnem Arki. Pozytywnym, ale jednak wypadkiem przy pracy. W sobotę Arka zadała kłam podobnym teoriom, bo zagrała jeszcze lepiej, niż w 6. kolejce.
A już za tydzień Arkę czeka jeden z  najważniejszych, jeśli nie najważniejszy mecz w rundzie jesiennej. W  sobotę gdynianie zagrają w Bytomiu z Polonią.
Dziś na budowanym w Gdyni przy ulicy Olimpijskiej stadionie piłkarskim odbył się dzień otwarty. Atrakcja ta przyciągnęła bardzo dużą liczbę fanów Arki Gdynia, i nie tylko. Dla zwiedzających udostępniono dwie trybuny: tzw. „Górkę” (od strony ulicy Stryjskiej), oraz „Tory”, od strony torów kolejowych. Na stadion wpuszczano jednocześnie do 200 osób. Przed głównym wejściem ustawiła się długa kolejka chętnych do zwiedzania. FOTORELACJA

Korona walczyła o lidera i... Winni tylko sobie

Dwie godziny przed rozpoczęciem meczu do kieleckiego zespołu dotarły wieści z Łazienkowskiej: Legia wygrała 2:0 z Jagiellonią. W przypadku remisu w Gdyni Korona zbliżyłaby się do białostoczan przed niedzielną (godz. 17.45) bezpośrednią konfrontacją na punkt. Zwycięstwo pozwalało zmienić "Jagę" w fotelu lidera ekstraklasy. - Na pewno piłkarze wiedzieli, jak zakończyło się spotkanie w Warszawie, ale ja specjalnie nie wspominałem o tym w szatni. Nie chciałem wywierać na nich dodatkowej presji. Mieliśmy po prostu wyjść bez zbędnego obciążenia i zagrać swoją piłkę - przyznał Sasal.

Ale jego piłkarze jej nie zagrali. Tak jak można było się spodziewać nie zaprezentowała również Arka. Korona licząc, że gdynianie zagrają jak mają w zwyczaju, czyli gęsto ustawią się w obronie, wyczekując okazji do kontrataków, srogo się przeliczyli. To do gospodarzy należała inicjatywa. Korona za to bez żadnych argumentów z przodu (osamotniony w ataku Maciej Tataj przez 90 minut nie oddał ani jednego strzału), z nieskoordynowaną grą obronną całego zespołu i serią indywidualnych pomyłek w defensywie, aż prosiliła się by ją karcić.