Otwarcie Narodowego Stadionu Rugby (NSR) nastąpiło 14 lutego meczem rugbystów Arki z reprezentacją Polski, jednak spekulacje czy Arka przeniesie się tam na czas budowy nowego stadionu przy ul. Olimpijskiej rozpoczęły się znacznie wcześniej. Większość klubów stanęła murem za Arką (m.in. Legia, Lech, Zagłębie czy Lechia), wiedząc, że postęp wymaga poświęceń, lecz znalazły się i takie, które po cichu rzucały kłody pod nogi (przede wszystkim kluby śląskie). Ostatecznie 16 lutego Komisja Licencyjna udzieliła Arce zgody, a PZPN słowami wiceprezesa Janusza Matusiaka postanowił uznać tę decyzję za wiążącą:

Ani zarząd PZPN, ani Komisja ds. Nagłych nie będą się zajmować stadionem Arki. Podejmowanie decyzji w tej sprawie nie należy do naszych obowiązków. Komisja ds. Licencji działa niezależnie i to ona ma decydujący głos w tej sprawie, a skoro Komisja ds. Licencji się zgodziła, to Arka może tam grać. Z meczów na stadionie ze sztuczną nawierzchnią można wyciągnąć wiele przydatnych wniosków. Takie mecze powinny być objęte nadzorem medycznym i  szkoleniowym, aby w ten sposób zdobyć wiedzę, która przyda nam się w  podobnych sytuacjach w przyszłości.

Kilka dni później przy NSR rozegrano pierwszy mecz piłkarski, Arka towarzysko zmierzyła się z Zawiszą Bydgoszcz, a mecz oglądało blisko 3 tysiące widzów! Niestety pierwsze mecze rundy wiosennej Arka musiała grać bez wsparcia fanów, co było efektem kary nałożonej za jesienne mecze ze Śląskiem i Lechią. Około tysięczna grupa kibiców zdecydowała się pojawić pod stadionem na premierowym meczu z chorzowskim Ruchem, wcześniej organizując przemarsz ze stacji Gdynia Wzgórze SKM. Efekt niestety był bardzo marny, bo powieszona na płocie siatka skutecznie zasłaniała widok, zimno dawało się we znaki, a piłkarze nie postarali się o chwile radości, łatwo przegrywając 0:3. 14 marca deja vu - Arka co prawda już w nieco lepszym stylu, ale ponownie ulega nie strzelając bramki, tym razem Zagłębiu Lubin. Pod stadionem już znacznie mniej fanów, do tego kibicom podniosła ciśnienie informacja o bardzo wysokich cenach biletów na kolejne mecze. Nie dla każdego wysupłanie jednorazowo 50 złotych to prosta sprawa.

Dzięki złagodzeniu o jeden mecz kary, kibice mogli wejść już na kolejny mecz z Cracovią. Na trybunach tylko 2500 widzów, ale Arka wygrywa 2:0, po golach Tshibamby i Labukasa. Dwa tygodnie później ma miejsce pierwszy z horrorów, których na tym stadionie nie brakowało. Arka podejmuje Polonię Bytom, gra nieźle i prowadzi 2:1 po karnym Labukasa. Polonia atakuje, Arka wyprowadza kontrę i...

Wszyscy pamiętamy co było później. Kolejny przeciwnik też wyjeżdża z punktami. Korona wygrywa w Gdyni 2:1, kolejne mecze przegrane na wyjeździe przez Arkę w takim samym stosunku i na trzy kolejki przed końcem sytuacja jest ekstremalnie ciężka. Na "mecz ostatniej szansy" z GKS Bełchatów przyszło ponownie tylko 2500 widzów, na wcześniejsze spotkanie z trenerami tylko kilkadziesiąt osób, wiara w Gdyni była już niemal zerowa, ale ta grupa fanów została nagrodzona niesamowitymi emocjami i bramką w doliczonym czasie gry. Bohaterem ostatniej akcji Maciej Szmatiuk i potem była już tylko niesamowita euforia, a śpiewy rozbrzmiewały do białego rana. Podobnie jak tydzień później, gdy nad morze przyjechał Piast Gliwice. Tym razem wierzących było nieco więcej, a bilety na mecz rozeszły się bardzo szybko. Znów ogromne emocje, podgrzane czerwoną kartką Budzińskiego już w 33 minucie. Wilczyński i Trytko wyprowadzają Arkę na 2:0, ale to nie był koniec wrażeń na ten wieczór. W 90 minucie trafia Glik i kibiców Arki czekały dwie dłuugie minuty, na szczęście powtórki z meczu Arka - Polonia Bytom nie było. Po nieprawdopodobnej końcówce sezonu i dzięki wydatnej pomocy Cracovii Arka utrzymuje się w ekstraklasie.

 

 


 

 

Runda jesienna sezonu 2010/2011 rozpoczyna się od dwóch meczów wyjazdowych i dopiero 21 sierpnia Gdynię odwiedza Górnik Zabrze. Słaby mecz Arki, ale nareszcie nasi zawodnicy byli skuteczni i cenne punkty zostają w Gdyni. Kibiców, co miało miejsce na każdym meczu w tej rundzie, komplet. W tym, co również stało się, z jednym wyjątkiem, tradycją, spora delegacja gości. Ozdobą meczu podziękowanie i okazjonalna flaga z podobizną Darka Ulanowskiego. Meczową premierę ma również nasz magazyn "Arkowcy", który rozszedł się w około pół godziny. Przed meczem nagrodzeni zostali również srebrni juniorzy, a w okolicach trybuny prasowej rytm swoim dzwonkiem "wystukiwał" znany kibic Górnika.

11 września gościliśmy Widzew, a wraz z nim na zakazie 200 kibiców spod znaku Czerwonej Armii. Na boisku 1:1, doping przeciętny, mecz jak większość na tym obiekcie - bez większej historii. Ciekawiej było 8 dni później, gdy zawitał lider z Białegostoku. Pełen sektor gości i bardzo dobry mecz Arki, zwieńczony golem Labukasa i pokonaniem niespodziewanego lidera. Znów Arka końcówkę gra w 10. i znów dzielnie broni wyniku. Po tym meczu żółto-niebiescy zajęli pewne miejsce w środku tabeli, szkoda, że tylko chwilowo. Następna do Gdyni przyjechała Polonia Warszawa. Jej kibice potwierdzili swoją słabą formę, odwołując wyjazd, w zasadzie piłkarze gości wyglądali jakby też nie dojechali, bo z boiska wiało nudą, a Mierzejewski strzelając do pustej bramki i Witkowski robiąc "pajacyka" na 20. metrze byli chyba faktycznie myślami daleko poza Gdynią. 23 października, co jest ostatnio tradycją, Arka ogrywa GKS Bełchatów, po wspólnej bramce Ivanovskiego i Gola. Najważniejszym wydarzeniem meczu jest pożegnanie Pani Czesi. Odpalone zostaje wiele rac, a mecz poprzedza minuta ciszy.

Kolejny mecz w Gdyni Arka rozgrywa z Koroną Kielce. To najlepszy występ naszych piłkarzy w ciągu całej "ery Plastik Areny", jak popularnie funkcjonował wśród zawodników ten obiekt. Dużo składnych akcji, sytuacji strzeleckich i zasłużone zwycięstwo 2:1. W ostatnim meczu już tak dobrze nie było. Znów co prawda dał o sobie znać "król sztucznej murawy" - Tadas Labukas (7 goli w 2010 roku, 2 wiosną, 5 jesienią - wszystkie na NSR), lecz nie wystarczyło to do pokonania Śląska Wrocław. 2:2 - takim wynikiem pożegnała się Arka z obiektem, który służył jej przez okrągły rok. Na pewno w pamięci zostaną mecze z GKS-em i Piastem z końcówki wiosny oraz z Koroną i Jagiellonią z minionej jesieni. Kibicowsko - pole do popisu zostało maksymalnie zawężone, piłkarsko - jak słusznie stwierdził w listopadowym wywiadzie dla magazynu "Arkowcy" Krzysiek Sobieraj - na wielką piłkę nie było tu szans. Za 2 miesiące początek nowej ery, zatem: aby do wiosny!