Za nami długa i ciężka runda jesienna. Jak to zwykle bywa, kibice mieli zarówno swoich ulubieńców, jak i "ulubieńców". Nasz rozmówca przeszedł klasyczną drogę "od zera do bohatera". Nie podłamał się, dał radę i jakbyśmy podali publicznie jego adres e-mailowy to na pewno skrzynkę zasypałaby mu tona maili rozpoczynających się od słowa "przepraszam". Zapraszamy na wywiad z najlepszym strzelcem Arki w rundzie jesiennej - Piotrem Kuklisem.

Rozpoczniemy nietypowo, bo od cytatu z naszego forum: "Nie sądziłem, że kiedykolwiek powiem o nim dobre słowo, ale naprawdę po tym jak wziął się za siebie zasługuje na ogromny szacunek. Widać, że ma charakter, bo po takich „zjebkach” jakie dostawał z trybun, podnieśli by się tylko nieliczni". Wiesz o kim są te słowa?

Tak.

I jak się do nich odniesiesz?

To nie jest tak, że po takiej reakcji kibiców ja się wziąłem za siebie. "Wzięty" za siebie jestem zawsze, nigdy nie zmieniam nastawienia ani do meczów, ani do moich obowiązków. Zarówno jako piłkarza, ale i jako człowieka.

Ale docierały do Ciebie te wszystkie okrzyki?

Trudno, żeby nie docierały...

I jaka była Twoja reakcja?

Wiecie co... Było mi przykro, po prostu przykro. Ale kocham to co robię i skupiłem się tylko na piłce i treningach.

Już za czasów Twojej gry w Widzewie mówiono, że masz twardy charakter, ale na początku sezonu to była taka "jazda", że chyba nie było Ci łatwo?

No nie było, ale co miałem zrobić, usiąść i się popłakać? Jesteśmy mężczyznami chyba, tak?

Zdawałeś sobie sprawę, że grasz gorzej?

Na pewno, ale w piłkę gra jedenaście osób. Jeden zawodnik meczu ani nie wygra, ani nie przegra. Przykro mi było dlatego, że to mi się najbardziej dostało. Ale jeśli to miało pomóc drużynie, to dobrze, że akurat na mnie trafiło. Poradziłem sobie z sytuacją w Widzewie, gdy krótko mówiąc nie byłem lubiany przez zarząd, to musiałem sobie poradzić i teraz.

Wiosną trener Michniewicz odstawił Cię do rezerw, ale nie wypowiadałeś się o nim źle.

Trener Michniewicz nie miał wyboru.

Doszło nawet do tego, że nie zostałeś nawet wpuszczony na mecz Widzewa.

Tak było. W Widzewie znałem wszystkich z imienia, także ochroniarzy i nagle okazuje się, że ci ludzie nie mogą mnie wpuścić na trybuny. Zrobiłem małą aferę i pewna ruda pani kazała mi opuścić teren stadionu.

O co w ogóle chodziło, brak formy, za wysoki kontrakt?

Kontraktu nie zmieniałem praktycznie od przyjścia do pierwszej drużyny. Nigdy nie było też tak, że chciałem jak najwięcej z Widzewa zabrać dla siebie. To ja dawałem temu klubowi. I zdrowie i serce i poświęcenie. A potraktowano mniej jak potraktowano, cóż...

W maju powiedziałeś, że pierwsza liga to byłby w tej chwili dla Ciebie duży krok w tył.

Ja taki krok zrobiłem już wcześniej, gdy trener Janas ściągnął mnie z powrotem po niezłym sezonie z Bełchatowa. Przesunęli nas z Widzewem w ostatniej chwili do tej I ligi, no ale takie życie - nie zawsze świeci słońce.

Z Arką masz kontrakt tylko na rok. Uzależniasz pozostanie tu od awansu?

Na razie naprawdę o tym nie myślę. Arka mi zaufała, mimo że ludzie z Widzewa do samego końca o mnie źle mówili i chcieli mi zaszkodzić. Były nawet jakieś dziwne hasła, że jestem aspołeczny, konfliktowy. W Widzewie nadal są ludzie, którzy są bardziej za mną niż za nimi, więc wiem nawet kto powiedział - anonimowo - dla Przeglądu Sportowego, że mnie bacznie obserwuje i dostrzega właśnie takie moje cechy.

Śledzisz nadal co się dzieje w Widzewie?

Wiem wszystko. Zostawiłem tam, mimo wszystko, wielu dobrze życzących mi ludzi, którym i ja dobrze życzę, więc interesuje mnie to co się u nich dzieje.

Skończyłeś studia, prawda?

Tak, Wychowanie Fizyczne.

Czyli co, trenerka?

Jestem magistrem i tego mi nikt nie zabierze. A co będzie za kilkanaście, mam nadzieję, lat to czas pokaże.

Zdaniem trenera Mroczkowskiego, jesteś typem piłkarza, który musi czuć zaufanie trenera. W Arce je masz?

O to by trzeba było spytać trenera Nemca, ale myślę, że każdy piłkarz jeżeli czuje, że ma swobodę na boisku i jeden gorszy występ nie oznacza ławki rezerwowych, to da z siebie więcej.

Mamy wrażenie, że u trenera Nemca masz też swobodę jeśli chodzi o poruszanie się po boisku.

Ściąga mnie trochę do środka (śmiech). Na skrzydle ostatnio grałem w Widzewie za trenera Majewskiego, jak miałem 19 lat.

Nie jest łatwo znaleźć gdzieś dłuższy wywiad z Tobą.

Ja wolę się wypowiadać na boisku. Na początku sezonu udzieliłem kilku wywiadów, dziennikarze tu mocno pompowali balon no i szybko to wszystko pękło.

Dlaczego?

Ameryki nie odkryję. Jeżeli zbiera się garstka ludzi nie znająca się wcześniej to nie może być inaczej. Kolegów z drużyny trzeba poznać i jako ludzi i jako piłkarzy. Wtedy wiesz, kiedy możesz komu zagrać, gdzie ktoś pobiegnie, te tryby zaczynają działać po czasie.

Petr Benat nie potrzebował tyle czasu.

To jest bardzo pozytywny człowiek. Wiecie, "ahoj!" i jedziemy. Z takim kimś łatwiej złapać kontakt.

Uczysz się od niego, podpatrujesz go?

Myślę, że ja mogę się uczyć od niego, ale i on ode mnie. Normalne.

A bramki klatką piersiową od kogo się nauczyłeś?

Trener Michniewicz napisał do mnie smsa, że następnym razem strzelę plecami (śmiech). Ja odpisałem, żeby spytał Tomasza Frankowskiego czy kiedyś taką jak ja strzelił (śmiech).

To pochwal się kibicom jak z Twoim prawem jazdy.

To mnie zaskoczyliście (śmiech). No zdaję 7 grudnia. Nasi umundurowani niebiescy przyjaciele zabrali mi prawko. „Zdobyłem” dwadzieścia punktów w dwa dni w centrum Łodzi.

Jak Gdynia wypada na tle Miasta Włókniarzy?

Bardzo czyste miasto, inne powietrze. Nie da się tego porównać z Łodzią, nie mówiąc o Śląsku.

Poznają Cię ludzie na ulicy?

Ostatnio pani na poczcie mnie poprosiła o autograf. Może przez te dłuższe włosy jestem teraz bardziej rozpoznawalny.

7 bramek i dłuższe włosy sprawiły, że masz nową ksywkę - "gdyński Tevez".

Obym nie skończył tak jak on (śmiech).

Redaktor pewnego serwisu internetowego z Trójmiasta w relacji z meczu napisał, że jak schodziłeś w sobotę z boiska to nie podziękowałeś kibicom...

No jak, meczu nie oglądał czy co?

Ale obrażony nadal jesteś na kibiców?

To znaczy ja jestem pamiętliwy, to na pewno... Jest jakaś zadra, ale pamiętam też, że jak nam nie szło to byliście z nami i nie było odwracania się plecami.

Co sądzisz na przykład o rozmowach z Wami pod sektorem w Świnoujściu?

Według mnie nie powinno takich akcji być. Każdy kibic, każdy człowiek miał wolny wybór, sam mógł zostać piłkarzem. Nie chciało się, zabrakło umiejętności? Ja, przykładowo, jak idę do jakiegoś zakładu to nie krzyczę na kogoś, że ch**** jeździ wózkiem widłowym, albo że nie umie porządnie chleba wypiec. Wiele osób myśli, że bycie piłkarzem to prosta sprawa. Wiele osób myśli, że piłkarz wyjdzie na 90 minut i, przepraszam za wyrażenie, ma „jajca wywalone”. To nie tak. Ja przychodzę do szatni długo przed treningiem, wychodzę czasami prawie godzinę po treningu, co widzieliście dziś sami. Do tego dochodzi stres, krytyka. OK, każdy ma prawo wymagać, ale najpierw wymagajmy od siebie.

Wierzysz w awans?

Są matematyczne szanse? Są! No to wierzmy do samego końca.

Chciałbyś coś przekazać kibicom?

Tak, żeby traktowali zawód piłkarza z większym szacunkiem. Czasami słyszę z trybun takie rzeczy, że się nóż otwiera. Proszę Was, jak można tak krzyczeć do drugiego człowieka, nie znając go? Reasumując, budujmy dobrą atmosferę, a nie złą. A co do początku sezonu... Było, minęło.

Rozmawiali: Mazzano, Dejfid, Dżonzi