Tak – będzie o wyjazdach. Ale nie o tych do Krakowa czy Wodzisławia na drugi koniec Polski. Ale o tych do Gdyni, bo dla niektórych mecz u siebie jest ‘u siebie’ tylko z nazwy… Przybliżenie sytuacji takich osób nie powinno być trudne, gdyż sam jestem jedną z nich. Pół biedy jak się mieszka w Kartuzach, Kościerzynie i innych większych miastach, bo bynajmniej jakiś dojazd jest dzięki tamtejszym FC. Ale gorzej, gdy ma się dom na odludziu, a dojechać przecież jakoś trzeba. W soboty kursuje jeden autobus. Wsiadasz w niego, bo jaki wybór?! Potem przesiadka. Okazuje się, że najbliższy ‘ogórek’, który ma Cię zawieść do Gdyni wyjeżdża dopiero za dwie godziny… no cóż, trzeba poczekać. Wiara też jest mile widziana, bo może się okazać, że w ogóle się nie zjawi. Ot, taki kaprys przewozów autobusowych. Zamówiłoby się taksówkę, przecież do Gdyni jeszcze 40 kilometrów. Otwierasz portfel, a tam odliczona sumka na bilet powrotny… Nie raz i nie dwa trzeba było taszczyć się kilkadziesiąt kilometrów, aby dojść do Trójmiasta. Czasami spotkało się innych, dobrych śledzi to podwieźli na stadion, chociaż kawałeczek. Raz miałem nawet taką sytuację, że autobus kursujący na trasie Kartuzy – Gdynia wziął mnie w swoje ‘progi’. Być może kojarzycie - był to ten jeżdżący z szalikiem Arki przypiętym na górze przedniej szyby. Zresztą w środku też było pełno żółto – niebieskich gadżetów. Zatrzymał się gdzieś w okolicach Mieszewa, widząc z daleka mój szalik. Mówiłem, że nie mam kasy a on na to tylko „widzisz tą naklejkę na górze?”. Początkowo nie wiedziałem o co chodzi. Rozejrzałem się po autobusie a u góry vlepa: „NIGDY NIE ZOSTANIESZ SAM” i jego kolejne zdanie – „Ty się tu o kasę nie martw. Mogę to podwiozę”. Aż miło się robi człowiekowi wiedząc, że w naprawdę ciężkich chwilach znajdzie się ktoś, kto zrozumie i pomoże. Pomijając jednak tą sytuacje, można zauważyć mały kontrast między kibicami. Gdy u tego ‘gdyńskiego’ mecz, razem z dojściem na stadion i powrót trwa 3, 4 godziny, to u nas potrafi zająć cały weekend. Nie wspominając o wydatkach i wyrzeczeniach, których jest naprawdę sporo…, ale nie narzekamy. Czasami zastanawiam się tylko po cholerę to robię?! Czy warto?! Z pewnością nie jest to dla nas korzystne, nie przynosi wielu pozytywów itp., ale daje ogromną satysfakcje. Poczucie tego, że odległość, choć powinna, nie jest problemem. Więc do wszystkich, którzy borykają się z problemami braku czasu i dużej odległości – róbcie dalej swoje i trwajcie w tym. Bo nie ma nic ważniejszego niż wspomnienia, które nigdy nie zginą. źródło: własne