Arka Gdynia - Stomil Olsztyn 1:1 (Szwoch 61' - Filipek 46')

Arka: Michał Szromnik - Julien Tadrowski, Krzysztof Sobieraj, Bartosz Brodziński, Marcin Radzewicz (46' Marcin Dettlaff) - Marcus Vinícius (46' Damian Krajanowski), Michał Rzuchowski (63' Miloš Radosavljević), Radosław Pruchnik (82' Paweł Czoska), Piotr Tomasik - Janusz Surdykowski (67' Marcus Vinícius) - Charles Nwaogu (46' Mateusz Szwoch).

Stomil: Michał Leszczyński (46' Tomasz Ptak) - Janusz Bucholc (69' Paweł Głowacki), Paweł Baranowski (69' Andrzej Niewulis), Andrzej Niewulis (46' Rafał Remisz), Paweł Głowacki (46' Dominik Kun) - Tomasz Strzelec, Robert Tunkiewicz (46' Daniel Michałowski), Łukasz Jegliński (46' Michał Glanowski), Mindaugas Kalonas (46' Krzysztof Filipek), Michał Świderski (46' Krystian Michalak) - Szymon Kaźmierowski (46' Paweł Łukasik).

Pewnie wielu z kibiców, którzy wybrali się dziś na boczne boisko stadionu GOSiR szybko pożałowało swojej decyzji. Przez praktycznie całą pierwszą część spotkania trwała potężna ulewa, która sprawiła, że mecz toczonym był w szybkim tempie, ale sytuacji podbramkowych nie odnotowaliśmy. Trener Petr Nemec zastosował ustawienie z Januszem Surdykowskim podwieszonym za Charlesem Nwaogu, ale szybko swojej decyzji musiał pożałować, bo ta dwójka nie przeprowadziła bodaj ani jednej składnej akcji i Nwaogu na drugą połowę już nie wyszedł, a Surdykowski opuścił plac gry dwadzieścia minut po przerwie. Arka próbowała konstruować akcje głównie lewą stroną, jednak doświadczony Janusz Bucholc łatwo zatrzymywał Piotra Tomasika i Marcina Radzewicza. Stomil w tej części gry też nie stworzył sobie sytuacji strzeleckich, ale to nic dziwnego, bo linię środkową zespołu z Olsztyna tworzyli głównie piłkarze rezerwowi. Kibice Arki mogli jednak podziwiać bardzo pewną grę Krzysztofa Sobieraja i Bartosza Brodzińskiego, którzy przez cały mecz byli niemal bezbłędni i mogą stanowić silny punkt Arki w nowym sezonie.

Po przerwie obraz gry uległ delikatnej zmianie, zwłaszcza po zejściu słabego Surdykowskiego. Arka narzuciła Stomilowi stosunkowo szybko swoje warunki gry i kilkukrotnie zagroziła bramce Tomasza Ptaka. Najpierw jednak to goście, chwilę po wznowieniu gry, uzyskali prowadzenie. Strzelcem bramki, po bardzo ładnej podcince, najlepszy snajper Stomilu - Krzysztof Filipek. Arka, jako się rzekło, zaatakowała i mogła ten mecz nawet wygrać. Sygnał do ataku dał Damian Krajanowski świetnym uderzeniem lewą nogą w 57 minucie. Ptak pokazał jednak bramkarski kunszt i przerzucił piłkę nad poprzeczkę. Cztery minuty później był już jednak bezradny. Tuż przed polem karnym piłkę otrzymał Mateusz Szwoch, podholował ją dwa metry i uderzył przepięknie przy prawym słupku. Po ziemi, bo przy nasiąkniętej murawie, właśnie tak trzeba strzelać. W 86 minucie Krajanowski mógł przechylić szalę zwycięstwa na korzyść Arki, ale kopia jego strzału sprzed pół godziny wylądowała na poprzeczce. W międzyczasie dwa razy mokrą piłkę "wypluł" Michał Szromnik, ale bez konsekwencji.

Cieszy przede wszystkim spokojna i pewna gra Arki w obronie (poza jedną akcją, gdy urwał się nabity piłką Filipek) oraz wejście Szwocha, który pokazał kilka "firmowych" zagrań i dał trenerowi sygnał, że jego czas nadchodzi. Porównując jego grę do tych "doświadczonych" i "ogranych" to należy nawet powiedzieć, że wielkimi krokami.

Marcus Vinicius da Silva po meczu ze Stomilem:

Grałem dziś na dwóch pozycjach (prawa pomoc i atak) i to trener musi zdecydować, na której pozycji mu bardziej pasuję do koncepcji. W Gdyni mi się bardzo podoba, mieszkam tu na stałe, z Arką trenuję już długo i mam nadzieję, że zostanę też w niej na stałe. Nie chcę mówić na co stać Arkę, na pewno początek sezonu da na to odpowiedź.

mazzano