Arka Gdynia - GKS Łęczna 2:0 (Kalkowski 63' sam., Da Silva 69')

Arka: Maciej Szlaga - Julien Tadrowski, Krzysztof Sobieraj, Bartosz Brodziński, Marcin Dettlaff (61' Marcus Da Silva) - Damian Krajanowski, Radosław Pruchnik, Tomasz Jarzębowski, Piotr Tomasik (46' Marcin Radzewicz) - Mateusz Szwoch - Maciej Górski (83' Charles Nwaogu)

Łęczna: Sergiusz Prusak - Mateusz Żukowski, Tomasz Midzierski, Marcin Kalkowski, Mateusz Pielach (71' Toshikazu Ize)  - Kamil Oziemczuk,  Robert Mandrysz (46' Tomasz Tymosiak), Veljko Nikitović, Dawid Sołdecki, Sebastian Szałachowski - Maciej Ropiejko

Widzów: Tomasik, Tadrowski, Dettlaff, Pruchnik - Żukowski, Tymosiak

Widzów: 5509

Pierwsza połowa była rozczarowująca w wykonaniu Arki. Nasi piłkarze grali powolnie, ślamazarnie i nie potrafili ani razu zagrozić bramce Sergiusza Prusaka. Jedynie Mateusz Szwoch ładnym strzałem z dystansu zmusił go do wysiłku, a zawodzili zwłaszcza skrzydłowi - Piotr Tomasik i Damian Krajanowski, który po przerwie zagrał na lewej obronie i wypadł tam znacznie lepiej.

Grę żółto-niebieskich poprawiły w znacznym stopniu zmiany dokonane przez trenera Petra Nemca. Ożywienie wnieśli zarówno Marcin Radzewicz jak i Marcus da Silva, ale nasz zespół zaczął przede wszystkim biegać i walczyć na całej szerokości boiska. Pierwszy głośny okrzyk radości miał miejsce w 63 minucie. Mateusz Szwoch perfekcyjnie dograł piłkę z rzutu wolnego z około 25 metrów od bramki gości, a Radosław Pruchnik naciskał Marcina Kalkowskiego na tyle skutecznie, że ten uprzedził go i wpakował piłkę do własnej bramki. Na podwyższenie nie musieliśmy długo czekać. Kilka minut później Arkowcy przeprowadzili akcję meczu. Piłka krążyła od nogi do nogi, aż trafiła ponownie do Szwocha, który znalazł wbiegającego w pole karne Da Silvę. Marcus nie skleił futbolówki, ale zdołał ją w ekwilibrystyczny  sposób posłać do bramki piętką. Prusak został tą całą sytuacją zmylony i nie potrafił złapać wtaczającej się przy słupku piłki. Arka prowadzenia nie oddała już do końca i spokojnie dowiozła je do końca, a wynik podwyższyć jeszcze Tomasz Jarzębowski. Na uwagę zasługuje też niezła zmiana Charlesa Nwaogu, który miał tylko 10 minut, a przeprowadził kilka ciekawych akcji. Brawo Arka!