Pięć dni temu podaliśmy sprawdzoną informację, że Podbeskidzie Bielsko-Biała chce "wyjąć" z juniorów Arki Sebastiana BartlewskiegoMichała Gałeckiego. Obaj zawodnicy potwierdzają, że temat istnieje, a informacja wywołała niemałe wzburzenie wśród kibiców. Oberwało się głównie prowadzącemu klub spod Klimczoka trenerowi Czesławowi Michniewiczowi, ale trzeba pamiętać, że sprawa jest znacznie bardziej złożona i dotyczy w głównej mierze działaczy Arki i samych zawodników. O ile stratę Gałeckiego, który do Gdyni przyjechał z drugiego końca Polski, można by przeboleć, o tyle odejście popularnego "Seby" stanowiłoby duży cios dla kibiców i wstyd dla klubu. To chłopak, na którego pełnoletniość Arka czekała od kilku ładnych lat. Jak w Gdyni organizowano turnieje młodzieżowe to napastnicy rywali mogli iść na plażę, bo wiadomo było, że królem strzelców będzie Bartlewski. Nagle, w zeszłym roku, gruchnęła informacja, że zerwał więzadła krzyżowe. Wielu piłkarzy po takiej kontuzji nie podnosi się już nigdy, a on w kilka miesięcy po wznowieniu treningów został MVP Mistrzostw Polski! I teraz, w takim momencie, ma przejść do Podbeskidzia?! Z pełnym szacunkiem - PODBESKIDZIA?!

W Arce Bartlewskiemu zaproponowano pieniądze, które osoby będące blisko sprawy określają jako śmieszne. Nie twierdzimy, że młody, niesprawdzony w warunkach I ligi zawodnik, ma zarabiać od razu kokosy, bo taką sytuację już przerabialiśmy i nikomu na zdrowie nie wyszła. Ale jeżeli trener Paweł Sikora twierdzi, że na niego liczy i chce go sprawdzić, to Sebastian powinien dostać kontrakt na poziomie zawodnika meczowej osiemnastki, a nie piłkarza rezerw. Zwłaszcza, że odpadają koszty mieszkania, które piłkarze przeważnie uwzględniają w swoich finansowych żądaniach. Wydaje się, że kluczowa w tej sprawie jest determinacja działaczy i trenera Arki. Nie czarujmy się - "Seba" zna swoją wartość i marzy mu się gra w silniejszej lidze, ale na tym etapie kariery Arka jest dla niego klubem idealnym.