I nikomu nie wolno się z tego śmiać…

Minęły 24 godziny od zakończenia meczu w Łęcznej. Największe wrażenie (oprócz dobrych dziesięciu minut w wykonaniu naszej drużyny) zrobił na mnie występ naszego japońskiego zawodnika. Pracować jeszcze w Polsce nie może, ale za to zaśpiewał za darmo przed meczem. Niestety Tomoki Fujikawa naszego jeszcze hymnu nie zna, za to zaserwował nam taki przyjemny mix:

A potem się zaczęło… Ale żeby nie smęcić, oddajmy głos bohaterom.

Trener Sikora na pomeczowej konferencji podkreślił, że jedną z przyczyn porażki jest brak takiego zawodnika jak Bartłomiej Niedziela. Ten człowiek daje Łęcznej jakość. Podaje, strzela, przeskakuje przez wieżowce na jednej nodze, plombuje zęby. Wiedzieliśmy także, że Szmatiuk dobrze gra głową, ale trudno było założyć, ze zagra nią dobrze już w 6 minucie. Przecież głowa musi się rozgrzać. W sumie to chcieliśmy grać w piłkę. Nawet w szatni przed meczem padło hasło – gramy w piłkę. I dobrze, że padło, bo trzech zawodników zakładało już buty do stepowania, kolejny założył dżokejkę, inny płetwy i czepek pływacki.

Któryś z dziennikarzy spytał się trenera o zachowanie na ławce rezerwowych podczas meczu. Mały urywek z konferencji, proszę:

Nasi zawodnicy byli zawiedzeni po meczu, w ich oczach czaił się strach. Podkreślili, że zabrakło szczęścia. "No bo gdyby piłka była bardziej napompowana to podanie dotarłoby do naszego pomocnika, który – gdyby nie złe warunki biometereologiczne – nie potknąłby się i zagrał długą piłkę na kontrę, a tam byłby już nasz napastnik. Czekałby, gdyby w międzyczasie nie wyjebał się o reklamę. "- Kto ją kurwa postawił na środku boiska?!" A nie… To było zaraz przy trybunach. No chciał zaatakować skrzydłem… Ja w sumie to rozumiem, brak szczęścia jest nieodzownym towarzyszem naszych piłkarzy. Widocznie nie rozmawiali jeszcze ze szwagrem. Nie, nie z moim – z tym:

Niestety po raz kolejny nie popisał się sędzia. Chodzi o dynamiczne (szok – przyp. red.) wejście Mateusza Szwocha w pole karne i upadek tegoż zawodnika. No nie było przy nim obrońcy. Parę metrów dalej był bramkarz i bezczelny zrobił coś takiego:

Przecież od razu jest czerwona i karny za coś takiego.

Ciekawego wywiadu udzielił Marco Aurelio. Przyznał, że jak na piłkę ręczną, mamy dosyć niski skład. Po zwróceniu uwagi przez reportera, że to piłka nożna, zmitygował się i przyznał, że tak mała liczba udanych zagrań nogą, kompletnie go zmyliła.

Aby jednak ta porażka nie psuła humorów kibicom, działacze już wczoraj zapewnili, że złożyli ofertę trzem nowym zawodnikom. I niemal pewne jest, że ofertę przyjmą. Kto odrzuciłby kontrakt opiewający na 3 tys. miesięcznie (oczywiście brutto – nie szalejmy).

niko