Niedawno, prezes Wojciech Pertkiewicz wraz z drużyną i trenerami przebywał w Stanach Zjednoczonych na zaproszenie tamtejszej Polonii. Wyjazd ten miał na celu przede wszystkim element promocyjny i integracyjny, który zdaniem prezesa został osiągnięty. Na miejscu Arkowcy odbyli szereg spotkań, spośród których kilka na pewno zostanie im w długo pamięci. Jak choćby spotkanie w restauracji „Staropolska”, na które przyjechali kibice, którzy na rejestracjach samochodów mieli „Arka 29” czy „Gdynia”. O wypadzie do Stanów, ale także wielu innych, najważniejszych dla najbliższej przyszłości klubu, sprawach rozmawialiśmy z człowiekiem, który zarządza Arką w tych trudnych czasach. To najdłuższy wywiad prezesa Pertkiewicza od momentu objęcia Arki - zapraszamy do lektury.


Kibice liczyli, że w powrotnym bagażu ze Stanów Zjednoczonych przywieziecie ciekawe kontakty, a Arka raczej rozstrzela amatorskich przeciwników.

Powiem szczerze, że też mieliśmy takie nadzieje, ale ostatecznie największe walory wyjazdu były typowo turystyczne. Przed wyjazdem zakładaliśmy, że dla starszych zawodników mecze będą mieć charakter rozbiegania, a wykazać miała się głównie młodzież. Spodziewałem się raczej meczów z kategorii „do przerwy spokojne 3:0”.

Ostatecznie to chyba pan przeprowadził najładniejszą akcję całego wyjazdu.

(śmiech). Tomek Jarzębowski podkreślił trafnie, że ci przeciwnicy wychodzili na nas maksymalnie zmobilizowani, grali na wślizgach, ale to oczywiście nie usprawiedliwia wyników, bo to one idą w świat.

W świat poszło także zdjęcie, na którym przekazuje pan prezesowi Polonii Nowy Jork książkę promocyjną miasta Gdańsk. Faux pas?

Nie, czemu? To książka przekazana przez prezydenta Lecha Wałęsę, który jest w Stanach Zjednoczonych postacią szczególną i niezwykle szanowaną. Książka z jego osobistą dedykacją dla prezesa Polonii Nowy Jork. Otrzymaliśmy ją jako prezent dla Polonii i przekazaliśmy obok licznych gadżetów Arki. To prezent, który powinien być przekazywany oficjalnie, a nie przy stoliku, choć rozumiem, że na podstawie samego zdjęcia różne wnioski można wyciągać.

Można powiedzieć, że sparingi w USA stanowiły kontynuację nieudanego finiszu rundy. Jak w tym kontekście przyjął pan 4. miejsce Arki?

Zacznę może od tego, jakie były założenia. Chcieliśmy na przerwę zimową udać się jako drużyna, która ma realne szanse awansu do ekstraklasy. I to zadanie zostało zrealizowane. Liga pokazała, że każdy z każdym może wygrać i przegrać, o czym boleśnie uświadomili nas ROW i Okocimski. Te dwie porażki tkwią w nas najbardziej, bo tabela pokazała, że to najsłabsze zespoły w lidze. Nie jestem tą rundą przesadnie oczarowany, ale do rozczarowania też mi daleko.

Nie da się ukryć, że w pewnym momencie kryzys był duży. Blisko było wówczas zmiany trenera?

Czy było blisko... Nie, raczej nie było. Wiadomo, że w takich momentach trzeba czasami wywołać presję, a praca trenera to taki zawód, że siedzi się praktycznie cały czas na beczce prochu. Wyznaję jednak zasadę, że po trzech czy czterech słabszych meczach nie można od razu mówić, że trener jest do niczego. Zwłaszcza, że Arka pod wodzą Pawła Sikory pokazała nie raz, że robi postępy, umie grać ofensywnie i skutecznie. Liczymy, że na wiosnę zdobędziemy tych punktów wystarczająco.

Jaki jest plan by to osiągnąć?

Plan jest taki, żeby się dobrze przygotować do rundy wiosennej.

Wystarczy? Trener i piłkarze po ostatnim meczu rundy wręcz domagali się wzmocnień.

Po pierwsze, nie podoba mi się, że trener i zawodnicy z takimi historiami wychodzą do mediów. Ich zadanie w klubie jest trochę inne i powinni mieć tego świadomość. O sprawach kadrowych czy pozasportowych możemy sobie porozmawiać w odpowiednim czasie w gabinecie. Po drugie, trener oczywiście może życzyć sobie nawet zawodników z doświadczeniem z Ligi Mistrzów, ale musimy stąpać twardo po ziemi i wiedzieć, w jakich realiach funkcjonujemy.

Realia są takie, że Arka ma najwęższą kadrę spośród kandydatów do awansu.

Runda jesienna pokazała, że jesteśmy w stanie wygrać z każdym w tej lidze. Z każdym! Ok, ktoś powie, że wiosną dojdą kartki, odpukać, jakieś kontuzje i ja się z tym zgadzam, ale takie same problemy będą mieć w Katowicach czy Bełchatowie. Poza tym, na coś się umawialiśmy przed sezonem, prawda? Trener wiedział wówczas jaką kadrą dysponujemy i nikt mu nie bronił powiedzieć wtedy, że z tym zespołem nie widzi szansy podjęcia walki o awans.

Limit farta może się w końcu wyczerpać. Od dłuższego czasu żaden kluczowy zawodnik nie miał poważnej kontuzji.

Wy mówicie, że to fuks, a ja twierdzę, że to efekt dobrej pracy na treningach. Od półtora roku nasi zawodnicy nie mają prawie żadnych kontuzji przeciążeniowych czy mięśniowych. To wynik wprowadzonych wówczas treningów wzmacniających, stabilizujących i całej przemyślanej strategii, wedle której zawodnicy przygotowują się do meczów.

Z pana słów wynika, że możemy o tych wzmocnieniach zimą zapomnieć.

Tego nie powiedziałem. Kilku zawodników dostało od nas wolną rękę w poszukiwaniu klubów i jeśli je znajdą to w zwolnione miejsce na pewno postaramy się kogoś wartościowego sprowadzić. Dwie pozycje, które chcemy wzmocnić w pierwszej kolejności to środek pola i prawa pomoc. Ale, powtarzam, roszady uzależnione są tylko od tego, czy wcześniej wystąpią ruchy w drugą stronę.

Można dostrzec, że Arka nie stawia wszystkiego na jedną kartę i pozostawia wiele losowi.

Postawiliśmy przed sobą i drużyną dwa cele nadrzędne, które trzeba skorelować. Pierwszy, ten ogłoszony wszem i wobec to awans do ekstraklasy, a drugi – nasz wewnętrzny – to dyscyplina budżetowa, którą musimy wciąż trzymać. Nie stać nas na to, by przeszarżować. Słyszę głosy z zewnątrz o jakichś kredytach, pożyczkach, ale takich doradców mogę poprosić, by położyli swoje dłonie pod topór, że dzięki ewentualnym wzmocnieniom awansujemy. Mieliśmy casus Odry Wodzisław, teraz widzimy jak funkcjonuje Widzew Łódź. Życie na kredyt nie popłaca.

Czy weźmie pan odpowiedzialność w czerwcu, jeśli ten zespół nie podoła zadaniu?

A czy trener weźmie odpowiedzialność finansową w przypadku, gdy pozyskamy dodatkowych zawodników i nie awansujemy? Czy wystawi weksel i pokryje poniesione koszty? Przeanalizujmy sytuację w kontekście oczekiwań trenera przed sezonem. Chciał, żeby pozostał szkielet zespołu? Zrobione. Oczekiwał transferu skutecznego napastnika? Lepiej być nie mogło. Do tego sprowadziliśmy już w trakcie rundy Adriana Budkę, który też jest jednym z wiodących zawodników.

Do głosu trenera dołączyli też zawodnicy, mówiąc, że wzmocnieniami klub da jasny sygnał, w którą stronę zmierza. Poniekąd mają rację.

Wiecie co? Jeśli któryś piłkarz nie wierzy w awans i naprawdę myśli, że Arka bez dwóch czy trzech wzmocnień nie da rady, to ja bym chciał, żeby jutro przyszedł do mojego gabinetu i zrezygnował z gry w Arce. Jesteśmy dorosłymi ludźmi. Jeśli przed sezonem umawiamy się na pewien cel, jeśli akceptujemy wszyscy taki, a nie inny system premiowania, to nie szukajmy w połowie drogi wytłumaczeń.

Jeżeli żaden piłkarz z taką propozycją nie wyjdzie, to Arka sama z nikogo ważnego nie zrezygnuje?

Nikogo zimą nie puścimy. Musiałyby to być naprawdę spore pieniądze, a nie chce mi się wierzyć, by ktokolwiek takie położył na stole.

W czerwcu kończą się kontrakty prawie wszystkim zawodnikom.

Były już pierwsze rozmowy, mamy rozeznanie, którzy zawodnicy chcieliby ewentualnie zostać, a którzy uzależniają pozostanie od awansu do ekstraklasy. Myślę, że kibice domyślą się, kogo można do tej grupy zaliczyć. Z każdym miesiącem przekonuję się też do opinii prezesa Zbigniewa Bońka, że w I lidze, wyłączając utalentowaną młodzież, nie opłaca się podpisywać umów dłuższych niż na rok  czasu.

Czy klub jest finansowo przygotowany na ekstraklasę?

Jesteśmy z zawodnikami dogadani odnośnie spłaty premii za awans i oni wiedzą, że nie będzie to tak, że w czerwcu dostaną od razu wszystko. Premie będziemy spłacać systematycznie. Nie trzeba dodawać, że w przypadku awansu, będziemy chcieli pójść śladem Cracovii czy Piasta Gliwice i zatrzymać większość zespołu.

Nie uważa pan, że w Arce wciąż brak jest długofalowej wizji rozwoju?

Nie będę ukrywać - żyjemy z sezonu na sezon. Chciałbym bardzo usiąść i napisać trzy- czy czteroletni plan rozwoju, ale do tego trzeba gwarancji stałych przychodów. My na dzisiaj tego nie mamy. Czapki z głów przed Prezydentem Gdyni, przed Radą Nadzorczą, bo zaangażowanie tych ludzi jest niesamowite, wręcz ponad normalne. Nie wiem, jak jest w innych klubach, ale wkład emocjonalny, fizyczny czy finansowy tych osób jest olbrzymi. Wierzcie mi, olbrzymi. I tym osobom możemy podziękować, że mogliśmy napisać przynajmniej strategię na ten sezon.

Kibice wiedzą, że źródło tych problemów tkwi na samej górze. Ma pan kontakt z właścicielem?

Nie mam. Podejrzewam, że właściciel byłby skłonny sprzedać Arkę, jeśli na horyzoncie pojawiłby się wiarygodny kupiec, ale to są tylko moje domysły.

Nie da się ukryć, że sytuacja nie jest normalna, gdy Prezes Klubu nie ma kontaktu z jego właścicielem. W pewnym momencie wydawało się, że w Arce wszystko zmierza ku temu, by przejęło ją miasto. Jakby pan widział taki model funkcjonowania klubu?

W związku z tym, że infrastruktura jest miejska, a Arka jest najpopularniejszym klubem Gdyni i ma największą siłę promocyjną miasta, wsparcie z Urzędu Miasta jest jak najbardziej logiczne, ale nie wydaje mi się, by to zmierzało aż tak daleko. Uważam, że klubem powinny zarządzać prywatne osoby przy wsparciu i opiece miasta.

Czyli model bydgoski, gdzie klubem rządzi prywatny właściciel, który może w każdej chwili obrazić się na kibiców i wyprzedać klub?

Najlepszym modelem jest zasada połączonych naczyń, oczywiście z pewnymi formalnymi zabezpieczeniami i wzajemną kontrolą, aby nie dopuścić chociażby do sytuacji z Polonii Warszawa, która niemal zniknęła z futbolowej mapy.

Ostatnio gorącym tematem, jest wchodzenie z butami Lechii Gdańsk na nasze tereny, jeśli chodzi o szkółki młodzieży. Chyba nie ma osoby, która przechodzi obok tego obojętnie.

To na pewno ważny temat dla wszystkich – począwszy od kibiców, po trenerów grup młodzieżowych, którzy tę młodzież wychowują. Niestety, wszystko zaczyna się i kończy na pieniądzach. Lotos zadedykował ogromne pieniądze na ten program i my w tym momencie musimy szukać jakiejś przeciwwagi. Brak nam argumentów finansowych, ale to nie jest tak, że nic nie robimy. Trenerzy naszych grup młodzieżowych mają dobre rozeznanie w regionie, jeżdżą po wielu turniejach i chociażby wykorzystując ich wiedzę, możemy sprowadzić do Gdyni perspektywicznych zawodników z Wejherowa, Rumi czy Redy.

Pojawiła się plotka, że któryś z działaczy Lechii dzwonił do Arki i uzyskał „zielone światło” na otwarcie ośrodka w którejś z miejscowości. Chcemy zweryfikować tę informację.

Pierwsze słyszę. Ani ja, ani wiceprezes Michał Globisz nie odebraliśmy takiego telefonu i z nikim na ten temat nie rozmawialiśmy.

Zrezygnowaliście ze sprowadzania utalentowanych zawodników z kraju?

Nie, nawet niedawno było trzech juniorów młodszych na testach. Każdy rocznik, który trafia do nas z SI Arka Gdynia jest uzupełniany o zawodników z kraju, których aktualnie mamy kilkunastu. Wyniki naszych juniorów są w ostatnich latach doskonałe i moim zdaniem potwierdzają, że idziemy właściwą drogą

Niestety, nie wszyscy wychowankowie grają dzisiaj dla Arki. Macie do siebie żal, że odpuściliście Sebastiana Bartlewskiego?

Ale my go wcale nie odpuściliśmy! Pisaliście, że nasza oferta nie wystarczyłaby mu nawet na szkołę, co nie jest prawdą. Doceniamy talent Sebastiana, ale w momencie, gdy proponowaliśmy mu umowę zagrał on raptem kilka meczów w rezerwach i zaproponowaliśmy mu rozwiązanie w postaci kontraktu progresywnego. Nie uważaliśmy, że odstawał od rówieśników na tyle, by płacić mu kilka razy więcej niż Marcjanikowi, Stolcowi czy innym. Swoją drogą, Podbeskidzie złożyło odwołanie i cały czas czekamy na ekwiwalent za Bartlewskiego.

Zimą przeważnie przez Gdynię przewijały się tabuny zawodników. Czy tym razem będzie podobnie?

Nie, rezygnujemy tym razem z tego typu testów. Mamy na oku wyłącznie zawodników, którzy stanowiliby wzmocnienie pierwszego zespołu lub młodych zawodników, testowanych z myślą o drużynach juniorskich.

Jaki cel ma pozyskiwanie piłkarzy pokroju Marco Aurelio czy Fujikawy?

Obaj od początku traktowani byli jako poszerzenie kadry i ewentualne wzmocnienie rezerw. Pamiętajmy, że Arka to nie tylko pierwszy zespół, ale rezerwy, a także juniorzy, którzy są naszym oczkiem w głowie. Sprowadzając Marco czy Tomokiego chcieliśmy minimalnym kosztem zwiększyć tak zwaną głębię składu.

Pytamy, ponieważ takimi pozbawionymi przyszłości ruchami, Arka daje sygnał o braku większego rozeznania na krajowym rynku. Jakie zadania pełni w klubie wobec tego wiceprezes Michał Globisz?

Weryfikacja wyniku sportowego Arki oraz, powiedziałbym, skauting zza biurka z wykorzystaniem doświadczenia, kontaktów i bazy zawodników, których widział czy prowadził. Pamiętajmy, że Arka to także 3-ligowe rezerwy, juniorzy starsi i juniorzy młodsi. Aktualnie w naszym internacie mieszka 19 zawodników spoza Gdyni, których tutaj sprowadziliśmy, więc to nie jest tak, że nie mamy rozeznania. Od marca rusza „grupa talent”, w ramach której najzdolniejsi zawodnicy będą dodatkowo trenować i przebywać w klubie znacznie dłużej. Mi się podoba, że ci chłopcy nie są leniwi i sami dążą do tego, by jak najwięcej trenować. Między innymi za koordynację tego projektu odpowiada Michał Globisz, a także za koordynację szkolenia we wszystkich zespołach i przepływ zawodników między grupami.

Niemal co drugie pytanie, przesyłane nam przez kibiców, dotyczyło marketingu w Arce. W opinii kibiców słabo funkcjonuje zwłaszcza dystrybucja biletów.

Kiedyś z ciekawości przejrzałem strony klubów ekstraklasy i nie uważam, byśmy byli daleko w tyle, a nawet sporo klubów może nam pozazdrościć takiej liczby zewnętrznych punktów sprzedaży biletów. Przyjęliśmy taką strategię, aby umieszczać punkty w miejscach często uczęszczanych przez ludzi na co dzień. Przykładowo Lechia ma punkty w centrach handlowych, ale w mojej ocenie mieszkańcowi Chyloni łatwiej jest kupić bilet u siebie przy dworcu, niż jechać po niego specjalnie do Riviery czy Batorego. Chcemy być na wszystkich dużych dzielnicach, ale dla mnie najważniejszym miejscem w dzisiejszych czasach jest Internet. Tam powinna się generować największa sprzedaż, przecież to zdecydowanie najprostsza i najszybsza opcja.

W Arce w ogóle istnieje coś takiego jak marketing?

Nazwałbym to raczej działem promocji, może trochę w szerszym zakresie. Mamy osobę, która zajmuje się dystrybucją i rozliczaniem sprzedaży biletów i karnetów i pod tym względem na pewno jest progres. Nikt nie musi stać latem spocony w kolejce po karnet, ale wystarczy, że kliknie kilka razy i karnet przychodzi pocztą do domu. Oprócz tej osoby jest tylko jedna, która zajmuje się tak naprawdę wszystkim innym. Być może w przypadku awansu uda się ten dział marketingu poszerzyć.

Macie pomysł jak zwiększyć wiosną frekwencję?

Są pewne pomysły, ale nie znam lepszego od dobrej gry piłkarzy! Korzystając z okazji chciałbym wszystkim kibicom Żółto-niebieskich życzyć spokojnych świąt Bożego Narodzenia i dobrego Nowego Roku, obfitującego w pozytywne emocje zawiązane z występami Arki Gdynia.

Rozmawiali: Dejfid, mazzano