Marcin Warcholak jutro kończy 25. rok życia i dopiero w tym wieku ma okazję do gry w takim klubie jak Arka. Wiele lat tułaczki po niższych klasach rozgrywkowych, raczej hobby-football niż profesjonalna gra w piłkę. Polonia Słubice, Ilanka Rzepin, Celuloza Kostrzyn. Gdy wydawało się, że na dobre wsiąknie w klimaty III ligi, pomocną dłoń wyciągnął Gryf Wejherowo. Od tego momentu "Warchoł" wystrzelił w górę i nie chce się zatrzymać. Młotek w lewej nodze, potężny wyrzut z autu. Na tle wielu bezbarwnych zawodników, którymi przepełniona jest I liga, on ma cechy, które go mocno wyróżniają. Zapraszamy na rozmowę z nowym lewym obrońcą Arki.

 

Jutro kończysz 25 lat i zaczynasz właśnie swój pierwszy pełny sezon w I lidze. Szkoda straconych lat?

Faktycznie, szybko to zleciało... Często słyszałem ostatnio, że to dla mnie ostatni gwizdek, że to już jest "ten wiek". Powtarzali to trenerzy, znajomi. Z czego to wynika? Może z tego, że nigdy nie miałem żadnego menedżera, który by mi znalazł lepszy klub? Sam prowadzę swoje interesy i wychodzi na to, że nikt mnie w tych niższych ligach nie wypatrzył...

Arka może być przełomem w Twojej karierze?

Liczę na to, stąd dwuletni kontrakt, który podpisałem w Gdyni. Mamy potencjał, żeby osiągać dobre wyniki i cieszyć się na koniec sezonu.

Zimą byłeś w Gdyni na krótkich testach, ale chyba nie obraziłeś się na Arkę?

Nie, inaczej by mnie tu nie było ponownie (śmiech). Osoby, które mnie znają dłużej wiedzą, że nie jestem zawodnikiem testowym, jak mówi się w szatni "test chłopem". Taki, który przyjedzie, przebierze się, okiwa w sparingu trzech gości i wszyscy się nim zachwycą. W takich meczach zawsze wypadałem nieco gorzej niż w lidze. Napędza mnie cel, stawka meczu i wtedy potrafię dać z siebie dużo więcej.

Nim trafiłeś do Arki, sprawdzała Cię też Pogoń Szczecin.

To była trochę inna historia. Miałem już z Pogonią pewne rzeczy ustalone i spodziewałem się, że przyjadę podpisać kontrakt. Na miejscu okazało się, że musi mnie jeszcze zobaczyć trener Wdowczyk i wydać opinię. Ostatecznie, mając w zanadrzu kilka propozycji, wyjechałem ze Szczecina. Rozmawiałem z kilkoma klubami pierwszoligowymi i trafiłem najlepiej jak można. Arki w całej Polsce chyba nikomu nie trzeba przedstawiać.

Na razie Ty przedstawiłeś swoje danie firmowe - niesamowity wyrzut piłki z autu. To jest element do wytrenowania?

Szczerze mówiąc, nigdy tego jakoś specjalnie nie trenowałem. Nie ćwiczyłem w szkole rzutu piłeczką palantową czy oszczepem (śmiech). Wiem, że to mój atut, być może będą sytuacje, gdy w 90 minucie przy remisie pójdę na drugą stronę boiska, by daleko wrzucić piłkę, ale nie zostaję po treningach, żeby sobie porzucać. Myślę, że wielu zawodników umiałoby podobnie daleko posłać piłkę z autu, tyle że moja pozycja na boisku naturalnie mnie do tego predysponuje.

W I lidze to podstawowy element taktyki niektórych zespołów. 

Z roku na rok widać, że coraz więcej drużyn stara się korzystać z tego elementu. Niektóre mają nawet opracowane specjalne schematy. U nas póki co takich zagrywek nie ma. Staram się rzucić po prostu jak najdalej, licząc, że ktoś strąci piłkę albo odda bezpośredni strzał.

W środę zagramy na Wzgórzu Wolności. Sentymentalny powrót?

Nie ukrywam, że bardzo chciałbym zagrać w tym meczu. Gryf dał mi szansę, dziękuję wszystkim osobom z Wejherowa, bo bez ich pomocy nie byłbym teraz w Arce. Mimo spadku do III ligi gra tam nadal wielu bardzo dobrych, ambitnych zawodników. Na mecz z Arką wyjdą na pewno podwójnie zmobilizowani. W Wejherowie wszyscy kibicują też Arce, także zapowiada się fajna atmosfera i ciekawy mecz.

Mieszkając w Wejherowie, zdarzyło Ci się odwiedzić nasz stadion?

Nie byłem jeszcze nigdy na ligowym meczu Arki, ale często przyjeżdżałem do Gdyni czy Sopotu w wolnym czasie. Dzięki temu właściwie odpadł problem z aklimatyzacją. Mamy całkowicie nowy skład, wciąż się poznajemy, ale atmosfera jest naprawdę znakomita. Arka to obecnie ciekawa mieszanka rutyny z młodością, która mam nadzieję zaprocentuje w lidze.

Tego Ci życzymy, składając jednocześnie najlepsze życzenia urodzinowe.

Dziękuję i zapraszam wszystkich na sobotni mecz z Sandecją.

Rozmawiał: mazzano