Ostatnie lata w Arce przypominają długą i żmudną odbudowę. Jeszcze 2,5 roku temu klub miał blisko 8 milionów złotych zobowiązań, będąc na skraju upadłości. Wówczas podjęto decyzję o mianowaniu prezesem dotychczasowego dyrektora marketingu, Wojciecha Pertkiewicza. Za jego rządów, sportowy aspekt funkcjonowania klubu to sinusoida, ale pod innymi względami w klubie jest normalniej, zwłaszcza gdy spojrzymy na aspekt finansowy. Arka nie płaci wysokich kontraktów, ale powoli szykuje się do ataku na ekstraklasę. Kiedy to nastąpi? O tym i o kilku innych kwestiach rozmawialiśmy kilka dni przed startem rundy z prezesem Arki Gdynia.


Osoby, które są blisko klubu widzą, że Arka powoli wychodzi na prostą. Naprawiacie klubowe finanse, szczegółowo rozpisany został plan sportowy. Jak jednak przekonać przeciętnego kibica, że 9. miejsce nie oznacza, że z Arką jest coraz gorzej?

Zdajemy sobie sprawę, że dla większości kibiców liczy się wynik. Tym, jak wyglądają klubowe finanse, jak prezentują się rezerwy czy nasza młodzież, interesuje się wąskie grono kibiców. Większość, co doskonale rozumiemy, interesują głównie mecze i wyniki pierwszego zespołu, dlatego kładziemy nacisk na to, żeby Arka prezentowała się godnie i wygrywała w Gdyni. Chciałbym, żeby kibice wydając pieniądze na bilet mieli świadomość, że zobaczą zespół, który odda serducho dla Arki i jej kibiców.

Co do wychodzenia na prostą, na pewno przed nami jeszcze liczne wzloty i upadki, zarówno w sferze sportowej jak i finansowo-organizacyjnej. Ważne, że kierunek jest słuszny i jak na razie realizujemy to, co sobie zakładaliśmy. Tutaj od razu należy podziękować za wieloletnią współpracę wszystkim sponsorom, partnerom z Miastem Gdynia na czele i firmą Polnord SA, których loga od lat widnieją dumnie na naszych żółto-niebieskich koszulkach. Korzystajmy z usług i produktów naszych wszystkich partnerów. Oni są z nami, bądźmy z nimi.

Dopiero końcówka rundy jesiennej wlała ponownie nadzieje w serca kibiców. Wcześniej zespół grał słabo, lądując niemal na dnie tabeli. Co czuje prezes, widząc, że cały plan idzie tak szybko w... ?

To są ciężkie chwile. Nikt nie jest ze skały i to są momenty, kiedy człowiekiem targają największe emocje. Zwłaszcza, gdy ciąży odpowiedzialność i wszyscy dookoła czekają na decyzję. Wracając do meczu z Chojniczanką, to dzisiaj mamy świadomość, że podjęliśmy słuszną decyzję. Można było się poddać lub wrócić do odbudowy. Wybraliśmy to drugie.

Arce brakowało przez lata stabilizacji. Ostatni rok to huśtawka nastrojów, zmiany trenerów. Jakby można było cofnąć czas, podjąłby pan inne decyzje? Może zbyt długo Arka zwlekała zeszłej zimy z transferami?

To nie było tak, że Arka miała walczyć o awans i ustawiła się od razu do nas kolejka chętnych. Korzystaliśmy przeważnie z okazji, pozyskując choćby Bartosza Ślusarskiego. Transfery last minute realizowaliśmy, gdy zaczęły się problemy z kontuzjami. Liczyliśmy, że Paweł Oleksy czy Ihor Tyszczenko zwiększą rywalizację, ale niestety i oni musieli poddać się różnym zabiegom. Wydaje mi się, że to był naprawdę silny zespół, gotowy do podjęcia walki o ekstraklasę. Czy podjąłbym inne decyzje... zapewne tak, choć myślę, że głównie inne decyzje podjąłby trener, będąc dziś mądrzejszym o to co zawiodło. Inna sprawa, że w sporcie nigdy nie ma gwarancji sukcesu

Nie jest tajemnicą, że piłkarze Arki nie dostają premii za pojedyncze zwycięstwa czy remisy. Rywale z Łęcznej czy Bełchatowa mieli obiecane dużo większe pieniądze za wyniki i awans.

Nie wiem ile mieli obiecane inni, ale piłkarze Arki Gdynia mieli do zgarnięcia za awans bardzo duże pieniądze. Jeszcze w trakcie rundy wiosennej, spotykaliśmy się regularnie z radą drużyny, motywując piłkarzy na różne sposoby. Powiem więcej, w szatni była wyklejona wielkimi literami kwota blisko miliona złotych. Tyle zespół miał dostać do podziału za awans. Nikt mi nie powie, że to małe pieniądze, a przypominam, że jeszcze wiosną po jednej z kolejek Arka była na drugim miejscu. Także to nie były pieniądze na księżycu, tylko realna kasa w zasięgu drużyny.

Zespół jest stale przebudowywany, zgodnie z przyjętym trzyletnim planem działania. Transfer Michała Rzuchowskiego pokazał, że nie zawsze jest wśród osób decyzyjnych jednomyślność.

Tak, pojawiły się różnice zdań. Półroczne wypożyczenie nie jest idealnie wpisane w naszą politykę transferową, ale zawsze powtarzam, że jeśli będziemy w każdej sprawie się zgadzać to wystarczy jedna osoba, która wszystko załatwi. Dyskusja jest potrzebna, czasem nawet twórczy spór. Czasami trzeba działać doraźnie i dlatego zdecydowaliśmy się na Michała, pomni pasma kontuzji, które nas nawiedziło rok temu. Teraz też urazu doznał grający na jego pozycji Bartek Ława i nie wiedzieliśmy kiedy będzie w pełnej dyspozycji. Trener słusznie podkreślał, że potrzebuje większej rywalizacji, stąd to wypożyczenie.

Czy Arka ma już szkielet zespołu na sezon 2015/2016?

Ma. Oczywiście z pewnymi wakatami, ale intensywnie myślimy już pod kątem przyszłego sezonu. Część zawodników ma w kontraktach zapis automatycznego przedłużenia umowy, na przykład po rozegraniu danej liczby minut. To są ciekawe opcje, które ułatwiają nam budowę zespołu, ale też gwarancja dla zawodnika, że jeśli się sprawdzi, to ma u nas dalej pewne miejsce. Poza tym liczymy, że runda wiosenna przekona nas do kilku zawodników, przy których na dziś stawiamy mniejszy czy większy znak zapytania.

W niedzielę zadebiutuje Przemek Stolc. Czy czołowemu klubowi I ligi przystoi, żeby podstawowy zawodnik grał na amatorskim kontrakcie?

Czy zadebiutuje okaże się w niedzielę. Kontrakty zawodników rozpatruję w kategoriach czysto ekonomicznych. Nie chcę zdradzać kulisów rozmów z Przemkiem. Niech gra dobrze w piłkę, to na pewno mu się to wkrótce opłaci.

Jak wygląda sprawa kary za nieprawidłowości podczas procedury licencyjnej?

Sprawa cały czas jest w Trybunale Arbitrażowym przy PKOl-u. Jesteśmy po jednej rozprawie, pojawiła się możliwość ugody, ale cały czas czekamy na werdykt. Pierwsza instancja interpretowała pewne zapisy przeciwko klubowi, a druga instancja odwrotnie. Wyprostowaliśmy pewne rzeczy, wiemy co było zalążkiem kłopotów i w jaki sposób działa komisja. Co ciekawe, ostatecznie licencję nam przyznano, dodając, że sytuacja klubu wygląda dobrze.

Pytamy nie bez powodu. W ostatnich tygodniach „Kurier Gdyński” rozłożył finanse Arki na czynniki pierwsze. Nieźle Wam się oberwało i to od gdyńskiej prasy.

Przeglądałem te artykuły i zabrakło w nich trochę rzetelności dziennikarskiej. Z treści wnioskuję, że redaktor nie korzystał z pomocy księgowej lub biegłego rewidenta, żeby rozszyfrować dane, które opisuje. Suche liczby są oczywiście prawdziwe, ale ich interpretacja niekoniecznie. Na chwilę obecną pozostało około 30% zobowiązań, które Arka miała w połowie 2012 roku. Kilka innych danych, które budziły zdziwienie autora są niczym dziwnym w funkcjonowaniu firmy, a taką jest Arka Gdynia Sportowa Spółka Akcyjna.

W pierwszej części pojawiła się informacja, że Arka musi płacić za używanie herbu.

Kolejne potwierdzenie braku rzetelności dziennikarskiej autora. Klub nigdy nikomu nie płacił i nie będzie płacić za używanie znaku firmowego, czyli w tym przypadku herbu. Więcej, Arka na tym zarabia, podobnie jak na sprzedaży pamiątek, dzierżawie pomieszczenia sklepowego na obiekcie, a nawet restauracji „Olimpijska 5” i cateringu w trakcie meczów. W zeszłym roku ogłosiliśmy przetarg na operatora nowego sklepu klubowego i wybraliśmy najkorzystniejszą ofertę. Zwycięzcą została firma „Football Club” z Gdyni, co jest dla nas dodatkowo ważne, bo daje gwarancję wysokiej jakości asortymentu, o czym kibice się na pewno przekonają. Zachęcam wszystkich do zakupów w fanshopie, bo kupując tam produkty, wspieracie klub.

W niedzielę budzimy się z zimowego snu. Nowa runda, nowe nadzieje. Jaką frekwencję typuje prezes Arki?

Chciałbym, żeby było nas ponad 5 tysięcy. Myślę, że zespół w sparingach pokazał, że warto mu zaufać. Udało się sprowadzić kilku ciekawych zawodników, warto od samego początku dać im wsparcie.

Rozmawiał: mazzano