Arka Gdynia - Zagłębie Sosnowiec 2:2 (Abbott 25', Formella 90' - Sobieraj 8's, Fidziukiewicz 76')

Arka: 13. Konrad Jałocha - 32. Przemysław Stolc, 3. Krzysztof Sobieraj, 33. Alan, 23. Marcin Warcholak - 8. Marcus Vinícius, 6. Antoni Łukasiewicz (84, 28. Grzegorz Tomasiewicz), 14. Michał Nalepa (61, 20. Yannick Kakoko), 10. Mateusz Szwoch (70, 11. Rafał Siemaszko), 7. Dariusz Formella - 9. Paweł Abbott.

Zagłębie: 12. Wojciech Fabisiak - 6. Grzegorz Fonfara, 5. Dimityr Wezałow, 10. Krzysztof Markowski, 22. Žarko Udovičić - 16. Dawid Ryndak (46, 8. Robert Bartczak), 29. Łukasz Matusiak, 14. Carles Martínez (64, 9. Michał Fidziukiewicz), 17. Sebastian Dudek, 19. Martin Pribula - 18. Jakub Arak (77, 21. Jakub Wilk).

Żółte kartki: Formella, Sobieraj - Martínez.
Sędziował: Krzysztof Jakubik (Siedlce).

Blisko 9 tysięcy widzów, fantastyczna atmosfera i thriller na boisku. Arka mogła dziś, to banał, ale tak było - wygrać, przegrać lub zremisować. Na wynik nie mamy się co obrażać, trzeba go uszanować. Nasz rywal do gry o ekstraklasę pokazał się z dobrej strony, a my pokazaliśmy to, co jesienią - charakter, grę do końca i wolę walki.

Obaj trenerzy nie zaskoczyli składami, do wyjściowego zestawienia Arki zgodnie z oczekiwaniami wrócił Antek Łukasiewicz, a do "jedenastki" gości Martin Pribula. I nim mecz na dobre się rozpoczął, już musieliśmy przełknąć gorzką pigułkę. W 8 minucie piłkę stracił Przemek Stolc, nie zdecydował się na przerwanie akcji Pribuli, a ten rozprowadził futbolówkę do środka. Piłka trafiła po chwili na prawą flankę, skąd poszło bardzo groźne dośrodkowanie, zamknięte przez... Krzyśka Sobieraja. Pechowy gol, ale interwencja nieuchronna, bo na piłkę czyhał już Arak. Nasz zespół, jak to ma już w zwyczaju, nie spuścił głów, ale ruszył na Zagłębie. W 25 minucie po rzucie rożnym piłka została przedłużona na długi słupek, gdzie był już nasz supersnajper Paweł Abbott i wyrównał stan meczu na 1:1. Trzeba docenić kapitalne zachowanie "Ubota", który lewą nogą zagarnął sobie piłkę. Raptem dwie minuty później mogło być już 2:1. Z piłką na lewym skrzydle zabrał się Formella, ale uderzył minimalnie obok dalszego słupka. Do przerwy mecz był niezwykle zacięty i odzwierciedlenie znajdowało to w wyniku.

Po przerwie spektakl trwał dalej. Sytuacja zmieniała się z minuty na minutę, chociaż coraz większą przewagę osiągała Arka. W dobrej sytuacji spudłował głową Marcus, bliski szczęścia był też Formella. I niestety nadeszła ta 76 minuta... Niepotrzebną stratę zaliczył wprowadzony chwilę wcześniej Siemaszko, z piłką na połowę Arki ruszył Bartczak, ale zamiast strzelać... wypuścił sobie piłkę zbyt daleko i dopadł do niej, kierując do pustej bramki Fidzukiewicz. Błąd popełnił ekstraklasowy podobno sędzia, który nie zauważył, że napastnik gości był na spalonym. Niestety, stało się i Arka znów musiała odrabiać straty. Ponownie trwało to kwadrans. W 91 minucie rzut z autu wykonywał Warcholak, w polu karnym o piłkę powalczył Abbott, a obrońcy gości wybili ją zdecydowanie zbyt krótko, tak że trafiła na nogę Formelli. Wychowanek Jedynki Reda mocnym strzałem dał radość tysiącom widzów. Arka zasługiwała dziś co najmniej na punkt i dopięła swego!

Zagłębie pokazało dziś, że będzie trudnym rywalem w walce o awans. Arka z kolei udowodniła, że odrabianie strat i walka do końca nie jest jej obca. Mamy cały czas przewagę, przed nami dwa trudne wyjazdy i trzeba przywieźć z nich kolejne punkty.