Cracovia - Arka Gdynia 1:1 (Mihalik 56' - Trytko 42')

Cracovia: Grzegorz Sandomierski - Diego Ferraresso (46' Tomas Vestenicky), Piotr Malarczyk (69' Piotr Polczak), Hubert Wołąkiewicz, Deleu - Jakub Wójcicki, Damian Dąbrowski, Marcin Budziński, Sebastian Steblecki (46' Mateusz Cetnarski), Jaroslav Mihalik - Krzysztof Piątek

Arka: Konrad Jałocha - Tadeusz Socha, Przemysław Stolc, Michał Marcjanik, Adam Marciniak - Yannick Sambea (63' Michał Nalepa), Dominik Hofbauer - Marcus da Silva, Mateusz Szwoch, Dariusz Formella (71' Miroslav Bożok) - Przemysław Trytko (57' Rafał Siemaszko)

Żółte kartki: Marciniak, Szwoch (Arka)  - Wołąkiewicz (Cracovia)
Widzów: 9255


Sobotni mecz w Krakowie wieńczył trudny tydzień, w którym Arka musiała rozegrać trzy mecze w osiem dni, zaliczając w samym środku daleki wyjazd na polski biegun zimna do Suwałk. Kibice mieli prawo obawiać się, że trudy tych podróży i gry na fatalnie przygotowanych boiskach będą widoczne w Krakowie, gdzie stan murawy także pozostawiał wiele do życzenia. I faktycznie - Arka postawiła dziś na ciężką orkę, przekładając ją nad walory estetyczne. W porównaniu do słabego meczu w Lubinie była poprawa, ale to wciąż obraz gry odległy od oczekiwań co bardziej wymagających kibiców.

Cracovia przystępowała do meczu w trudnej sytuacji. Brak wygranej mógł oznaczać spadek na pogranicze strefy spadkowej. Posada trenera Jacka Zielińskiego nie należy do najmocniejszych, ale szkoleniowiec "Pasów" nie zdecydował się na żadną roszadę w porównaniu do ostatniego ligowego meczu. Podobnie uczynił jego vis a vis - Grzegorz Niciński. W efekcie oba zespoły miały siebie nawzajem bardzo dobrze odczytane. Cracovia przeprowadzał ataki głównie stroną, gdzie bronił pasywny w defensywie Dariusz Formella, z kolei Arkowcy starali się odgryzać przy wykorzystaniu luk w źle skomunikowanej obronie gospodarzy. Tempo meczu ożywił Marcin Budziński. Z pozycji leżącej ograł trzech żółto-niebieskich, huknął lewą nogą, a strzał odbił się od poprzeczki i wylądował dobre kilkadziesiąt centymetrów za linią bramkową. Ku nie-zdziwieniu kibiców sędzia liniowy nie dał sygnału do głównego i grę można było kontynuować. W tej rundzie zdziwienie i podziw wzbudzają prawidłowe werdykty arbitrów, więc mało komu uniosła się brew, gdy i tym razem panowie w czerni się pomylili. Arka odpowiedziała w 42. minucie. Piłkę rozegrali Marcus ze Szwochem, który posłał prostopadłe podanie w kierunku Przemka Trytki. Napastnik Arki doskonale ocenił sytuację i posłał piłkę między nogami Sandomierskiego. Warto docenić "Banię" za trzeci kolejny mecz z punktem na koncie. Poprzednie kończył z golami, a tym razem do swojego dorobku dopisał asystę - pierwszą (z gry) od lipcowego meczu z Ruchem Chorzów.

W drugiej połowie Cracovia ruszyła na Arkę i przez pierwszy kwadrans zostaliśmy w szatni. W 56. minucie Formella nie potrafił zablokować Deleu i dośrodkowanie Brazylijczyka wylądowała prosto na głowie Słowaka Mihalika. Zaspali obrońcy Arki, nie zareagował też Jałocha i zrobiło się 1:1. Pojedynki Deleu z Marcusem były smaczkiem tego meczu. Obaj prywatnie przyjaźnią się, często do siebie dzwonią, ale dziś musieli ostro rywalizować na boisku. Fakt, że żaden z nich nie odpuszczał i możemy tylko żałować, że to Formella, a nie Marcus krył Deleu w tej sytuacji. Gra żółto-niebieskich odżyła po zmianach, jakich bardzo szybko dokonał trener Niciński. Grę w środku pola uporządkował Michał Nalepa, a Miro Bożok i Rafał Siemaszko dołożyli walory, z których są dobrze znani - waleczność i nieustępliwość. W efekcie Arka miała nawet swoje okazje na wygranie meczu. Dwukrotnie bliski zamknięcia akcji był Siemaszko, ale najbliżej był Marcus, gdy uderzał głową po dobrym dograniu Nalepy. Cracovia straciła impet, w czym duża zasługa doskonale dziś grającego Michała Marcjanika. 22-letni stoper Arki wyłączył z gry swojego kolegę z reprezentacji młodzieżowej - Krzysztofa Piątka i na pewno zapisał się tym meczem na duży plus w notesie Marcina Dorny.

Remis w Krakowie daje Arce wciąż bezpieczną przewagę nad strefą spadkową. Przed nami jednak trudny mecz z Lechem Poznań, ale wierzymy, że żółto-niebiescy pójdą za ciosem i zanotują czwarty mecz z rzędu (licząc ten z Wigrami) bez porażki.