15 meczów bez zwycięstwa. 147 dni bez zaznania smaku triumfu. Już wystarczy. Dzień po Niedzieli Zmartwychwstania Pańskiego, być może na fali rezurekcyjnego ducha, Arkowcy muszą dziś powstać z grobu i wrócić do życia. Na inaugurację walki w grupie spadkowej Ekstraklasy potrzebne jest nowe otwarcie. Potrzebne są rekordowo długo wyczekiwane trzy punkty. Z powodu sytuacji w tabeli, ale też ze względów psychologicznych. Trzeba uwolnić mentalność, nadać tej drużynie nowy wymiar, nową energię. Pewnie wielu z nas w swoich domach czy w drodze do kościoła doświadczyło już dziś tradycyjnego oblania wodą. Liczymy na to, że podopieczni Jacka Zielińskiego wpiszą się w schemat tego dnia i urządzą w Zabrzu gospodarzom Lany Poniedziałek.

Oczywiście nie będzie to zadanie proste. Górnik jesienią prezentował się na boiskach Ekstraklasy fatalnie i wydawał się jednym z faworytów do degradacji. Marcin Brosz przeholował z dawaniem szansy młodzieży. W efekcie drużyna całkowicie pozbawiona doświadczenia, w której zdążył wypalić się młodzieńczy entuzjazm związany z grą na najwyższym szczeblu rozgrywkowym, grała mocno naiwnie – być może z pewną dozą fantazji, ale też z totalną bezradnością przy pojawiających się trudnościach. Jednak działacze czternastokrotnego mistrza Polski nie pozostali w przerwie zimowej bierni i zrobili wszystko, by ratować Ekstraklasę dla Zabrza. Sprowadzono zawodników doświadczonych, ale też wnoszących jakość do ekipy Brosza. Na polskich boiskach wyróżnia się zwłaszcza Walerian Gwilia – reprezentant Gruzji, który w środku pomocy oferuje dużo kreatywności, a ponieważ jest solidnie wyszkolony technicznie, to stwarza zagrożenie pod bramką przeciwników. Pewne miejsce na prawej obronie zabrzan wywalczył sobie Serb Boris Sekulić, dużo spokoju na pozycji defensywnego pomocnika wprowadził do drużyny Mateusz Matras, a niezłe momenty na prawym skrzydle miał też Grek Giannis Mystakidis, choć on akurat w ostatnich kolejkach stracił miejsce w składzie na rzecz Łukasza Wolsztyńskiego. Z kolei w bramce Żaboli miejsce występującego wcześniej regularnie Tomasza Loski zajął Słowak Martin Chudy, któremu jednak zdarzają się stosunkowo często widoczne błędy i na ten moment nie można powiedzieć, że golkiper jest jakościowym skokiem. W każdym razie wszystkie te ruchy personalne spowodowały, że coś w grze Górnika się ruszyło. W dziesięciu wiosennych meczach zanotował on zupełnie przyzwoity jak na zespół walczący na utrzymanie bilans 4 zwycięstw, 2 remisów i 4 porażek. Piłkarze z Górnego Śląska potrafią twardo i bezpardonowo walczyć, ale też zwyczajnie grać w piłkę. Dlatego jeśli Arkowcy chcą powalczyć dziś o wygraną, muszą nastawić się na ciężką przeprawę i to zarówno jeśli chodzi o walkę bez piłki, jak i o umiejętne rozgrywanie. Zabrzanie dysponują bardzo mocnym jak na warunki grupy spadkowej środkiem pola, z solidnym Matrasem, wciąż potrafiącym zachwycić Szymonem Żurkowskim i inteligentnym Gwilią. Być może żółto-niebiescy powinni więc spróbować szczęścia w przedzieraniu się skrzydłami – zwłaszcza, że w ostatnich spotkaniach na lewej obronie Żaboli występował nominalny stoper, Paweł Bochniewicz. Gdyby jednak Jacek Zieliński postawił na opanowanie centralnych sektorów boiska, a jego piłkarzom ta sztuka by się udała, szanse na wywiezienie z Zabrza trzech punktów wyraźnie by wzrosły. Trzeba też bardzo uważać we własnym polu karnym przy rzutach wolnych i rożnych - w tym sezonie w obu zremisowanych 1:1 meczach Arki z Górnikiem nasz zespół tracił bramki po błędach w ustawieniu przy stałych fragmentach gry i celnych strzałach głową Daniego Suareza.

Tymczasem w Arce widać powoli zwiastuny nadziei na lepszą przyszłość. Takimi zalążkami normalności w klubie jest chociażby zwolnienie Zbigniewa Smółki i zatrudnienie doświadczonego Zielińskiego czy zdecydowane reakcje w mediach społecznościowych prezesa Wojciecha Pertkiewicza w zderzeniu z dziennikarskimi oszczerstwami dotyczącymi Arki, które są powielane w ostatnich tygodniach. W Poniedziałek Wielkanocny w szeregach gdynian obejrzymy też powroty znajomych twarzy. Po absencji spowodowanej kontuzją do zdrowia wrócił kapitan Adam Marciniak, który wsiadł z zespołem do autokaru do Zabrza. Najważniejsza wiadomość to jednak ponowna możliwość występów w Ekstraklasie legendy Arki, Marcusa da Silvy, który w ubiegłą środę został przywrócony do kadry naszego klubu. Przeciwko Górnikowi nie zagra z kolei Tadeusz Socha, który w starciu z Miedzią Legnica obejrzał swoją czwartą żółtą kartkę w sezonie. Wydaje się jednak, że gospodarze poniedziałkowego pojedynku są dla żółto-niebieskich bardzo dobrym rywalem na przełamanie. W ostatnich dziesięciu meczach z Żabolami Arkowcy ani razu nie doznali goryczy porażki, notując po 5 zwycięstw i remisów. Liczymy, że dzisiaj podtrzymają tę passę i że uda im się przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę.

Okres wielkanocny jest czasem cudów, czasem zamykania starych rozdziałów i otwierania nowych. Wierzymy, że Arkowcy zainaugurują grę w grupie spadkowej Ekstraklasy od zainkasowania kompletu oczek i tym samym zrobią milowy krok w kierunku utrzymania w lidze. Niech gdynianie wpiszą się w tradycję Lanego Poniedziałku i zwyczajnie zrobią dziś gospodarzom… lanie. Hej, Arka gol!


Przewidywane składy:

Górnik: Chudy – Sekulić, Wiśniewski, Suarez, Bochniewicz – Wolsztyński, Matras, Żurkowski, Gwilia, Jimenez – Angulo.

Arka: Steinbors – Zbozień, Maghoma, Helstrup, Marciniak – Aankour, Deja, Vejinović, Jankowski – Nalepa, Janota.