Arka Gdynia - Korona Kielce 5:1 (Rzuchowski 13', 90', Jamróz 58', Szwoch 73', Tomasik 88' - Janiec 23') 
 
Arka: 24. Dawid Kędra - 2. Gláuber, 28. Kamil Juraszek, 3. Krzysztof Sobieraj, 20. Marcin Radzewicz - 16. Adrian Budka (67, 8. Marcus Vinícius), 19. Michał Rzuchowski, 14. Mateusz Szwoch, 25. Paweł Wojowski (46, 7.Piotr Tomasik) - 9. Łukasz Jamróz, 11. Michał Szubert (72, 22. Arkadiusz Aleksander). 
 
Korona: 1. Wojciech Małecki - 35. Piotr Piwowar (46, 11. Daniel Gołębiewski), 4. Piotr Malarczyk, 14. Radek Dejmek, 15. Łukasz Sierpina (64, 2. Kamil Sylwestrzak) - 6. Marcin Trojanowski (74, 10. Michał Janota), 17. Bartosz Kwiecień, 16. Artur Lenartowski, 23. Vanja Marković, 25. Mateusz Janiec - 20. Maciej Korzym. 
 
Żółte kartki: Juraszek, Wojowski, Radzewicz - Janiec, Marković, Trojanowski
 
W nietypowych okolicznościach odbywał się mecz 1/8 finału Pucharu Polski z Koroną Kielce. Arkę poprowadził po raz pierwszy trener Robert Wilczyński (przyjęty gromko przez kibiców!), a Korona przyjechała do Gdyni w iście trzecioligowym składzie. Wydawało się jednak, że gracze drugiego planu dadzą z siebie wszystko, by przekonać do siebie wymagającego trenera Pachetę. Nic bardziej mylnego. Zawodnicy z ekstraklasy pozwolili Arce na wiele, zostawili jej mnóstwo miejsca, co oczywiście nie umniejsza sukcesu Arki. To był wielki wieczór. To była masakra paczetą mechaniczną. To była demolka z użyciem finezji Szwocha i siły Rzuchowskiego. To był zasłużony awans i kolejny zastrzyk emocji i nadziei dla kibiców żółto-niebieskich.
 
Arka zaczęła mecz z wysokiego C. Od samego początku ruszyła na Koronę i raz po raz gościła w jej polu karnym. W tym fragmencie gry świetnie współpracowali Wojowski z Radzewiczem i Arka wyszła na prowadzenie właśnie po akcji z tej strony. Wydawało się, że Radzewicz przeciągnął dośrodkowanie, ale "Rzuchu" wysoko wyskoczył i znakomicie je zamknął strzałem po koźle. Nasi zawodnicy ruszyli by podwyższyć wynik i mieli kolejne szanse, ale niestety ich niewykorzystanie szybko się zemściło. Korona ruszyła z kontrą, do piłki doszedł Janiec (błąd w kryciu Glaubera) i uderzył mocno pod poprzeczkę. Szkoda tej bramki, bo Arka była przed przerwą zespołem zdecydowanie lepszym. Tak myślała większość kibiców i nawet nie mogła przypuszczać co czeka nas po przerwie.
 
Druga połowa to cała sekwencja udanych akcji i bramek. To był pokaz 45 minut pełnych pasji, ambicji, dokładnych podań i strzałów. Ręce same składały się do oklasków, a doping niósł się chóralnie z trybun Stadionu Miejskiego. Rozpoczął walczący dziś do upadłego Jamróz po dośrodkowaniu Budki (wcześniej znakomite, prostopadłe podanie Szwocha), na 3:1 podwyższył fantastycznym uderzeniem z lewej nogi Szwoch (gol rundy w Gdyni), 4:1 to ładna podcinka Tomasika, a 5:1 główka Rzuchowskiego po rzucie rożnym. Jedna bramka piękniejsza od drugiej, a obrona Korony jak napisał nasz kolega redakcyjny w relacji - została wręcz "zgwałcona" przez znakomicie dysponowanych Arkowców. Oby tak dalej, bo takie mecze pokazują, jaki potencjał drzemie w tym zespole i że nasze ambicje i cele postawione przed drużyną, są jak najbardziej realne i prawidłowo wytyczone. Za dzisiejszy mecz ogromne brawa, ale najważniejszy mecz tego tygodnia czeka nas w sobotę. Tylko zwycięstwo!
 
mazzano