Już w najbliższej kolejce może dojść do ostatecznych rozstrzygnięć w I lidze. Czołowa dwójka odjechała reszcie stawki na tyle, że przy pozytywnym dla niej układzie wyników w 31. serii gier, oba trójmiejskie kluby mają szansę w poniedziałek świętować upragniony awans. Nieubłaganie zbliża się też moment, w którym poznamy kolejnych spadkowiczów z zaplecza elity – w przypadku piątkowego przeciwnika żółto-niebieskich to również może wydarzyć się już w nadchodzących dniach. Czy pojedynek toczony przy ul. Rychlińskiego w narodowe Święto Konstytucji 3 Maja sprawi, że podopieczni Wojciecha Łobodzińskiego rozpoczną witanie się z gąską przechadzającą się po ekstraklasowym raju, a piłkarze spod Klimczoka będą musieli przełknąć gorycz statusu drugoligowca? W piątek o 20:30 Arka gra na wyjeździe z Podbeskidziem Bielsko-Biała.

Kiedy Kacper Krzepisz w zimowym okienku transferowym odchodził z Gdyni do Bielska-Białej, przed wychowankiem Arki stała misja obrony I ligi. Już wówczas wydawała się ona karkołomna, niemniej wciąż stanowiła cel realny. W tym momencie przy Rychlińskiego już raczej nikt nie ma złudzeń. Lata tragicznego zarządzania Podbeskidziem, decyzje podejmowane pod wpływem chwilowych impulsów, porywanie się z motyką na słońce, szukanie gry w Ekstraklasie za cenę stabilności klubu, sprowadzanie pod Klimczok wagonów przepłacanych ligowych wyjadaczy z najlepszymi latami kariery za sobą oraz starych Słowaków – to wszystko spowodowało, że w tym momencie spadek do II ligi stanowi w Bielsku nie tyle realne widmo, ile raczej przykrą formalność do odklepania w najbliższych tygodniach. To nie stanie się jeszcze w piątek, nawet w przypadku porażki, ale jeśli ,,górale” nie zapunktują przeciwko Arce, a w niedzielę Polonia Warszawa przynajmniej zremisuje w Niecieczy, to bielszczanie dołączą do Zagłębia Sosnowiec w gronie drużyn zdegradowanych. Na nic okazało się ratowanie sezonu Jarosławem Skrobaczem – ten skądinąd solidny jak na pierwszoligowe warunki szkoleniowiec prawdopodobnie będzie musiał wpisać sobie do CV spadek. I niestety trzeba powiedzieć, że będzie to rozstrzygnięcie z perspektywy całego sezonu zasłużone – Podbeskidzie spośród 30 meczów wygrało tylko 4, a aż 16 razy schodziło z boiska pokonane. Po raz ostatni ,,górale” wygrali 30 marca (2:1 z Niecieczą), od tamtego czasu zaliczyli 1 remis i 4 porażki. Tyle, że ciężko o inne rezultaty, jeśli w 30 kolejkach traci się aż… 50 goli. Przecież to jest jakieś niepojęte. Dziurawa jak ser szwajcarski defensywa jest drugą najsłabszą w I lidze, ale... jeśli chodzi o atak, to nie jest wiele lepiej – jedynie 24 strzelone gole, tylko występujące w jakiejś swojej alternatywnej rzeczywistości Zagłębie Sosnowiec rzadziej kierowało piłkę do siatki rywala. A trzeba powiedzieć, że gdyby nie wspomniany wcześniej Krzepisz, tych straconych bramek byłoby jeszcze więcej, bo golkiper urodzony w Gdyni kilkukrotnie fenomenalnymi interwencjami zatrzymywał znajdujących się w doskonałych sytuacjach przeciwników. W piątek jednak gospodarze będą musieli sobie prawdopodobnie radzić bez wychowanka Arki – ,,Krzepo” złapał uraz i w ostatnim spotkaniu ,,górali” zabrakło go w kadrze meczowej. Jeżeli 24-latek nie zdąży się wyleczyć na konfrontację ze swoim macierzystym klubem, między słupkami stanie Patryk Procek, który, delikatnie mówiąc, nie należy do bramkarskich objawień tego sezonu. Jakby tych problemów było mało – i tak fatalna w bieżących rozgrywkach formacja defensywna bielszczan będzie musiała sobie radzić bez pauzującego za kartki podstawowego stopera Daniela Mikołajewskiego. Pod jego nieobecność blok obronny utworzą Jan Hlavica, Matej Senić i drugi z byłych Arkowców Piotr Tomasik. Na prawym skrzydle spotkanie rozpocznie albo Maksymilian Sitek, albo otrzymujący w ostatnich tygodniach swoje szanse do zbierania doświadczenia 19-letni Michał Willmann. Przeciwległą flankę obstawi Marko Martinaga, ofensywnym człowiekiem w środku pola będzie Marcel Misztal, a zabezpieczać go w roli defensywnego pomocnika spróbuje albo Adrian Małachowski, albo Jaka Kolenc. Za konstruowanie akcji pod bramką Pawła Lenarcika prawdopodobnie będą odpowiadać strzelec 6 goli w tym sezonie Bartosz Bida, autor 6 asyst i trzeci były gracz Arki Maksymilian Banaszewski oraz Miroslav Ilicić.

Tymczasem żółto-niebiescy mogą się poczuć jak na planie serialu ,,The Walking Dead”. Na ich drodze w najbliższym tygodniu staną same trupy – najpierw Podbeskidzie, którego spadek oczekuje jedynie na finalizację, a następnie Zagłębie Sosnowiec, zdegradowane już dwie kolejki temu. Nastroje w gdyńskim obozie wyglądają jednak diametralnie inaczej niż na farmie umarłych – tutaj należałoby raczej przywołać ,,Balladę majową” Starego Dobrego Małżeństwa: ,,a teraz maj, dookoła maj / wyświęca ogrody / i cały ja, i cały ja, zanurzony w Jordanie pogody / a teraz maj i maj i maj / dokoła się święci / od wonnych bzów, szalonych bzów / wprost w głowie się kręci”. Piłkarzom Wojciecha Łobodzińskiego przytrafił się wypadek przy pracy w postaci porażki w Pruszkowie, ale zareagowali oni na nią w najlepszy z możliwych sposobów – pokazując charakter i wygrywając kolejne spotkanie z Resovią, a trzeba powiedzieć, że wcale nie było o taki scenariusz łatwo, bo przecież w konfrontacji z ekipą ze stolicy Podkarpacia Arkowcy musieli sobie radzić bez pięciu ważnych zawodników. Teraz sytuacja jest już znacznie lepsza – nikt nie pauzuje za kartki, po karencji z ubiegłego weekendu wracają Martin Dobrotka i Tornike Gaprindaszwili, a i ze zdrowiem Sebastiana Milewskiego jest lepiej. Historia pojedynków obu drużyn przemawia na korzyść Arki, która wygrywała 7 razy przy tylko jednym triumfie Podbeskidzia. Jesienią żółto-niebiescy zwyciężyli 1:0 po bramce Huberta Adamczyka z rzutu karnego w 84. minucie. Wszystko wydaje się więc przemawiać na korzyść gdynian, trzeba to jednak potwierdzić w piątek na murawie. Jeżeli zawodnicy Łobodzińskiego sięgną po trzy punkty, GKS Tychy nie wygra w Gdańsku, GKS Katowice nie ogra Stali Rzeszów, a Wisła straci punkty w Sosnowcu, to Arka już w poniedziałek zamelduje się w Ekstraklasie. Nie ma jednak żadnej presji – jeżeli któryś z tych warunków się nie dokona i do świętowania awansu będziemy musieli zaczekać, sytuacja nadal będzie doskonała. Kluczem jest jednak wywiązać się ze swojego obowiązku – wygrać w piątek w Bielsku.

Arka znajduje się u bram raju. Ekstraklasa jest już naprawdę o jeden malutki krok od Gdyni. W tym momencie należy jednak myśleć o każdym takim posunięciu się do przodu jak o wielkiej operacji, a do przeciwnika podejść z maksymalnym szacunkiem. Żółto-niebiescy są zdecydowanym faworytem piątkowego starcia, natomiast wciąż do wykonania jest ciężka praca na murawie i tutaj nie będzie żadnej taryfy ulgowej. Wierzymy, że gdynianie podejdą do konfrontacji przy Rychlińskiego z ogromną koncentracją i uczczą narodowe święto szalenie ważnymi trzema punktami, potężnie przybliżającymi do promocji do Ekstraklasy, jednocześnie przynosząc swoim kibicom kolejne powody do celebrowania weekendu majowego. Arkowcy goooooool!