W polskich wsiach i mniejszych miejscowościach trwają wciąż sierpniowe dożynki i gromadzenie plonów natury, ale za swoje zbiory punktowe muszą porządnie wziąć się też piłkarze Wojciecha Łobodzińskiego. Trzeba zwiększyć tempo wygrywania, bo dwa zwycięstwa w pięciu kolejkach to za mało jak na drużynę z aspiracjami gry o awans na własnych warunkach, bez oglądania się na rywali. Czwartkowy przeciwnik żółto-niebieskich zmaga się ze swoimi problemami i początek rozgrywek w szeregach ,,Niebieskich” naznaczony jest trudną walką o odnalezienie własnej boiskowej tożsamości. Jakość piłkarska w ekipie z Górnego Śląska z pewnością nadal jest wysoka, ale gdynianie nie mogą oglądać się na walory gości z przesadnym respektem, bo sami dysponują wciąż większym potencjałem. Po dwóch remisach z rzędu musi znów nadejść zwycięstwo. W czwartek o 19:00 Arka podejmuje w Gdyni Ruch Chorzów.
,,Niebiescy” w poprzednim sezonie z hukiem spadli z Ekstraklasy. Przez cały rok wygrali zaledwie sześć spotkań, z czego cztery w ostatnich pięciu kolejkach, w dużej mierze już po przyklepanej degradacji. Jak to zazwyczaj bywa przy zmianie klasy rozgrywkowej, w Chorzowie doszło do sporych przemeblowań kadry. Dla sympatyków klubu z ul. Cichej najistotniejszym rozstrzygnięciem w przerwie letniej nie była jednak żadna roszada, a wręcz przeciwnie – decyzja o pozostaniu na stanowisku trenera Janusza Niedźwiedzia. Uznawany za jednego z najzdolniejszych polskich szkoleniowców nowej fali 42-latek stanowi w Chorzowie obietnicę walki o wysokie cele. Dodatkową nadzieję na taki scenariusz wzbudzała przecież fantastyczna końcówka minionej kampanii, w której ,,Niebiescy” seryjnie sięgali po komplet punktów w Ekstraklasie. Kibice z Górnego Śląska liczyli na to, że Niedźwiedź poukłada klocki na tyle skutecznie, by w I lidze od początku sezonu dominować i pewnym krokiem zmierzać ku powrotowi do elity. Póki co jednak chorzowianie borykają się ze sporymi bolączkami w swoim funkcjonowaniu na murawie. Owszem, na inaugurację rozgrywek wygrali w Opolu 2:0, ale potem nadeszły zaledwie remisy ze Zniczem Pruszków i Pogonią Siedlce oraz porażka z Wisłą Kraków. Promykiem nadziei był wyjazdowy remis z rozpędzoną Niecieczą w ubiegłą niedzielę, jednak w tabeli wciąż można było dopisać sobie tylko jedno oczko. Po 5. kolejce Ruch plasuje się na 9. lokacie w tabeli ze stratą dwóch punktów do siódmej Arki i na ten moment ma spore problemy z konstruowaniem akcji ofensywnych z gry i tworzeniem sytuacji bramkowych. Wyjściowa jedenastka ,,Niebieskich” jest pełna zawodników, których domeną są bardziej cechy wolicjonalne niż swoboda w kreowaniu. Być może w takim doborze piłkarzy też tkwi jakiś pomysł na awans z bardzo fizycznej I ligi, natomiast w tym momencie na mecze podopiecznych Niedźwiedzia patrzy się ciężko. Między słupkami chorzowian spodziewamy się w czwartek Martina Turka, który w Niecieczy zadebiutował w barwach Ruchu, wygryzając z bramki Jakuba Szymańskiego. Przed Słoweńcem pojawi się trzech środkowych obrońców: Szymon Szymański, Andrej Lukić i Maciej Sadlok. Na wahadłach wybiegną Martin Konczkowski i Szymon Karasiński, a w środku pola trener desygnuje do boju Denisa Venturę i Nono – choć mocno prawdopodobne jest też, że do pierwszej jedenastki wskoczy świeżo pozyskany doskonale znany w Gdyni Mateusz Szwoch. Najbliżej bramki Pawła Lenarcika zostaną zainstalowani Wojciech Łaski, Soma Novothny i wysunięty Daniel Szczepan. Za bezpośrednią czerwoną kartkę z konfrontacji z Wisłą pauzuje nadal Filip Starzyński, kontuzjowany jest Patryk Sikora, prawdopodobnie zabraknie też zmagającego się z urazem Miłosza Kozaka. Te ubytki stanowią poważne osłabienie personalne Ruchu, ale nie można oczywiście ,,Niebieskich” lekceważyć. Arkowcy muszą uważać na doskonale grającego w powietrzu i znakomicie czującego się w ,,ulicznej” grze Daniela Szczepana i zneutralizować chorzowski środek pola. Dodatkowo trzeba pamiętać o unikaniu dopuszczania drużyny Niedźwiedzia do stałych fragmentów gry, bo z tych Ruch strzelił cztery gole spośród pięciu upolowanych (doceńcie terminologię myśliwską w kooperacji z nazwiskiem szkoleniowca) w tym sezonie. Warto byłoby za to mocniej postawić na grę skrzydłami, bo te akurat w przypadku Arki dysponują niebagatelną szybkością, a wahadłowi ,,Niebieskich” nie są najbardziej zwrotnymi antylopami w tej lidze.
Żółto-niebiescy wciąż szukają swojej najlepszej wersji, ale na szczęście ciągną ich anielskie skrzydła. Tornike Gaprindaszwili ma już na koncie w tym sezonie cztery asysty, a Joao Oliveira w ostatnich dwóch meczach strzelił trzy gole. Martwi nieco mniejsza mobilność i dynamika środka pola, choć na przykładzie grającego w Krakowie bardzo dobre zawody Hide Vitalucciego można mieć nadzieję, że i w tym sektorze gdynianie niebawem się rozkręcą. Przeciwko Wiśle piłkarze Łobodzińskiego rozegrali bardzo przeciętną pierwszą połowę (mimo że i w niej mieli swoje okazje) oraz znacznie lepszą drugą część rywalizacji. Ostatecznie wrócili z ul. Reymonta z jednym punktem, który biorąc pod uwagę klasę przeciwnika oczywiście może okazać się cenny, ale też tamto spotkanie było spokojnie do wygrania, a po dwóch remisach z rzędu coraz bardziej wzrasta presja na zainkasowanie kompletu oczek. Delikatnie newralgicznie wygląda sytuacja z formą młodzieżowców, bo pełniący tę funkcję w trzech potyczkach z rzędu Kamil Górecki nie ustrzegł się błędów, ale w poniedziałkowy wieczór Jakubowi Staniszewskiemu także do solidnego poziomu brakowało sporo. W czwartek znów na prawej obronie powinniśmy obejrzeć Przemysława Stolca, bo Marc Navarro boryka się z problemami zdrowotnymi. Reszta zespołu jest zdrowa, ale mamy wątpliwości, czy Martin Dobrotka w dyspozycji z poniedziałku jest bezpiecznym ogniwem na środku obrony – być może kolejną szansę otrzyma Górecki lub premierowy występ w wyjściowym składzie odnotuje Kike Hermoso. Bilans spotkań pomiędzy obiema drużynami jest delikatnie korzystniejszy dla Ruchu, który wygrał dotychczas 12 meczów przy 10 triumfach Arki. W Gdyni jednak to żółto-niebiescy zwyciężali 6 razy, podczas gdy chorzowianie – tylko 4. Po raz ostatni oba kluby mierzyły siły w I lidze w sezonie 2022/2023 – przy ul. Cichej Arkowcy wygrali wówczas 4:2, ale w Trójmieście ,,Niebiescy” zrewanżowali się wynikiem 2:0. W czwartek ekipę Łobodzińskiego muszą interesować jedynie trzy punkty – trzeba gonić czołówkę tabeli, wskoczyć do strefy barażowej i uciec bezpośredniemu przeciwnikowi.
,,Kto w lecie nie zbiera, w zimie głodem przymiera” – głosi ludowe powiedzenie odwołujące się do sierpniowych dożynek. Swoje dożynki muszą urządzić sobie też Arkowcy, którzy w ostatnich sezonach mieli okazję się przekonać, jak ważny jest w tej lidze każdy punkt (żółto-niebieskim dwukrotnie brakowało przecież tylko jednego do awansu). Na początku rozgrywek może pojawiać się pokusa wrażenia, że czas na wygrywanie jeszcze się znajdzie, a pojedyncze utraty punktów nie stanowią wielkiej przeszkody na drodze do upragnionego celu – nie wolno wchodzić w takie myślenie i po dwóch remisach z rzędu trzeba obowiązkowo sięgnąć po komplet oczek przeciwko Ruchowi. W niedzielę do Gdyni przyjedzie Górnik Łęczna i liczymy, że podopieczni Łobodzińskiego w trzy dni dopiszą sobie do dorobku w tabeli sześć punktów. Bez wymówek. Nasza Areczka, ole, żółto-niebieska, ole, my jesteśmy tu, ty dziś wygrasz mecz, nigdy nie zdradzimy cię!