Wigry Suwałki - Arka Gdynia 1:0 (Widejko 83')

Wigry: Hieronim Zoch - Bartosz Widejko,Tomasz Jarzębowski, Maciej Wichtowski,Jakub Bartkowski - Maksims Rafalskis, Michał Kopczyński - Bartosz Biel M (78' Mateusz Żebrowski M), Łukasz Moneta (75' Artur Bogusz), Marcin Tarnowski - Kamil Zapolnik (66' Kamil Adamek)

Arka: Jakub Miszczuk - Przemysław Stolc M, Michał Marcjanik M, Antoni Łukasiewicz, Marcin Warcholak - Bartosz Ława, Michał Nalepa M (54' Michał Rzuchowski) - Michał Renusz, Marcus da Silva, Paweł Wojowski M (75' Michał Gałecki M) - Paweł Abbott (63' Michał Szubert)

Sędzia: Mariusz Korpalski (Toruń)

Żółte kartki: Moneta (Wigry) - Ława (Arka)

Widzów: 2922

Mecze 28. kolejki I ligi toczyły się nieco w cieniu rozgrywanego w ten weekend finału Pucharu Polski. Kibice liczyli, że termin meczu w Suwałkach, przypadający na majówkę, nie spowoduje rozleniwienia zawodników reprezentujących żółto-niebieskie barwy, niestety, co podkreślił na pomeczowej konferencji trener Grzegorz Niciński - nadzieje te okazały się płonne. Arka zagrała bardzo słaby mecz i punkty zasłużenie pozostały w Suwałkach.

Wyjściowy skład Arki nie odbiegał znacząco od dobrze nam znanego zestawienia z poprzednich meczów. Jedyna znacząca roszada to cofnięcie do obrony Łukasiewicza w miejsce pauzującego za kartki Krzysztofa Sobieraja. Ta przymusowa rotacja była jednym z czynników, które zaważyły na wyniku całego meczu. Arka przegrała ten mecz w środku pola. Zabrakło tutaj walki, determinacji i pomysłu na utrzymanie piłki na połowie Wigier. Zadania nie ułatwiała też słabo przygotowana murawa, ale to ostatnie w czym szukalibyśmy usprawiedliwienia dla piłkarzy .

Do przerwy optyczna przewaga była po stronie Arki. Niewiele z niej wynikało, ale żółto-niebiescy dyktowali warunki gry. Gospodarze przystąpili do meczu z respektem dla Arkowców. Po pół godzinie gry zobaczyli jednak, że nie ma się czego bać i sami przystąpili do ataków. Miszczuk po raz pierwszy interweniował po kąśliwym strzale Łotysza Rafalskisa, ale największy test musiał zaliczyć dopiero po przerwie. Arka z minuty na minutę słabła, dodatkowo poziom gry obniżyły bardzo słabe zmiany Rzuchowskiego i Szuberta. Nie lubimy skreślać zawodników na podstawie jednego meczu, ale w obecnej formie są oni bardzo daleko od tego, by Arka zabiegała o ich pozostanie w Gdyni. W 55 minucie Arkę uratował Miszczuk. Do prostopadłego podania doszedł Zapolnik i nasz bramkarz świetną interwencją zatrzymał rywala w sytuacji sam na sam. Kolejne ostrzeżenie to groźne dośrodkowanie Monety, którego nie wykorzystał wprowadzony po przerwie Adamek. Trzeciego ostrzeżenia nie było. Rzuchowski stracił piłkę w środku pola, ta powędrowała na lewe skrzydło do Widejki. Zabrakło w tej sytuacji zdecydowania Stolca, który krył rywala zdecydowanie za daleko. Boczny obrońca Wigier zdecydował się na typowy centrostrzał i piłka ku zaskoczeniu wszystkich wpadła Miszczukowi za kołnierz. Gol kuriozalny, ale jak najbardziej zasłużony. Wydaje się, że nieco zbyt pochopnie przypisaliśmy bramkę Kubie. Uderzenie było na tyle silne, że pewnie mało który bramkarz potrafiłby je wybronić. Arka nie była w stanie odpowiedzieć w żaden sposób i po meczu zawodnicy musieli tłumaczyć się z pierwszej porażki w rundzie wiosennej. Ważne, że byli całkowicie świadomi swojego nieudanego występu.

Po serii niezłych meczów coś się w grze Arki ewidentnie zacięło. Być może sielska atmosfera Olecka, gdzie stacjonowali Arkowcy, dodatkowo uśpiła bojowego ducha. Wyraźnie go w niedzielę zabrakło. Arkowcy grali daleko od siebie, brakowało zęba, ostrzejszych wejść. To podstawa, by myśleć o punktach w I lidze. Baza, na której można budować wyniki. Trenerzy mają jednak ciężki orzech do zgryzienia. Nie jest łatwo zmobilizować zespół, w którym prawie wszystkim zawodnikom kończą się lada dzień umowy. Ci z kolei takimi występami nie dają argumentów działaczom. Błędne koło. Jedynym zawodnikiem, którego musimy wyróżnić za mecz z Wigrami jest Marcus. Trudno wyobrazić sobie grę ofensywną Arki bez błyskotliwego Brazylijczyka.

mazzano